Uchodźcy w pułapce umowy UE-Turcja

Arash za swoje działania na rzecz obrony praw człowieka w Iranie był aresztowany i torturowany. Teraz jest uchodźcą w Grecji i z dwoma innymi osobami prowadzą strajk głodowy sprzeciwiając się nieludzkim warunkom w obozie dla uchodźców i migrantów Moria na wyspie Lesbos. Jego brat uniknął deportacji – w ostatniej chwili został zabrany z łodzi, na której miał dopłynąć do Turcji. Trafił do sektora B Morii, czyli detencji bez możliwości kontaktu z rodziną, z ograniczonym dostępem do pomocy prawnej i medycznej. Po ponad trzech tygodniach brat Arasha wyszedł na wolność, ale strajk jest kontynuowany, bo uwięzionych jest jeszcze dwóch innych mężczyzn. – Wolałabym wrócić do Iranu i zostać stracony niż doświadczać tutaj tego poniżania – powiedział.

Arash Hampay zaraz po wypuszczeniu brata Amira na wolność w 24. dniu strajku głodowego. Arash i dwóch innych uwięzionych wciąż kontynuują swój strajk. Lesbos, lipiec 2017 r.

Arash zaraz po wypuszczeniu brata Amira na wolność w 24. dniu strajku głodowego. Arash i dwóch innych uwięzionych wciąż kontynuują swój strajk. Lesbos, lipiec 2017 r.

Lesbos wyspa bez nadziei
W czerwcu 2017 r. na Lesbos dotarła rekordowa liczba w tym roku: 940 migrantów i uchodźców. Podczas pierwszych dwóch tygodni lipca przypłynęło ponad 400 kolejnych osób. Po trwającym zaledwie chwilę poczuciu bezpieczeństwa i radości, że przetrwali wycieńczającą podróż przez morze, zostają więźniami działającego od roku porozumienia UE-Turcja.
Zaraz po dotarciu na greckie wyspy, uchodźcy muszą dokonać rejestracji i niezwłocznie złożyć wniosek o ochronę międzynarodową. Ale tak czy inaczej, zostają na wyspie, bez możliwości dalszego przemieszczania się. Zgodnie z porozumieniem UE-Turcja, władze uniemożliwiają uchodźcom opuszczenie wyspy, aby moc zawrócić ich do Turcji.
Wiele wniosków o ochronę zostaje odrzuconych wyłącznie na podstawie fałszywego uznania, że Turcja jest bezpieczna dla uchodźców. Zaledwie 2935 uchodźców zostało przesiedlonych z Turcji do krajów UE (w tym także do Norwegii oraz do Szwecji do 19.01.2017). Dla porównania 2,8 mln Syryjczyków wciąż próbuje walczyć o przetrwanie w Turcji, która zupełnie nie jest przygotowana do przyjmowania uchodźców.
Od marca 2016 roku uchodźcy i migranci utknęli na greckich wyspach. W tym momencie znajduje się tam 15 tys. osób. Żyją w przerażających warunkach, w przeludnionych obozach, bez informacji, planu, pozbawieni nadziei. Są sfrustrowani i zdesperowani.
Utknęliśmy razem z uchodźcami     
Jedyną nadzieją dla uchodźców na Lesbos jest wsparcie jakie otrzymują od indywidulanych osób. Lesbos Solidarity to jedna z takich inicjatyw. Ich obóz Pikpa, to otwarte miejsce zorganizowane oddolnie dla rodzin z dziećmi, kobiet w ciąży i osób wymagających ciągłej opieki medycznej, gdzie każdy może choć przez chwile poczuć się prawie jak w domu.
Ranea i Danea, 11-letnie bliźniaczki z Iraku. Siostry, ich rodzice oraz starszy brat są na Lesbos od 16 miesięcy, kiedy weszło w życie porozumienie UE-Turcja. Rodzina przez 14 miesięcy znajdowała się w obozie Moria, potem udało się wszystkich przenieść do obozu Pikpa. Ranea, powiedziała: – Musieliśmy opuścić nasz kraj z powodu ISIS, zabili moją ciocię. W Morii życie było bardzo trudne, były tam zamieszki i pożary. Bardzo lubię ludzi, którzy przychodzą do obozu Pikpa i nam pomagają. Oni o nas myślą.”

Ranea i Danea, 11-letnie bliźniaczki z Iraku, są na Lesbos od 16 miesięcy z rodzicami i starszym bratem. Rodzina przez 14 miesięcy znajdowała się w obozie Moria, potem udało się wszystkich przenieść do obozu Pikpa. Ranea opowiada – Musieliśmy opuścić nasz kraj z powodu ISIS, zabili moją ciocię. W Morii życie było bardzo trudne, były tam zamieszki i pożary. Bardzo lubię ludzi, którzy przychodzą do obozu Pikpa i nam pomagają. Oni o nas myślą.

Ale to nie jest długoterminowe rozwiązanie, jak mówi zdenerwowana Dimitra, pielęgniarka w obozie – Te obozy nie powinny już istnieć. Utknęliśmy tutaj razem z uchodźcami. Nikt się o nich nie troszczy, nikt nie bierze odpowiedzialności za to, co się tutaj dzieje. Ludzie z rozpaczy popełniają samobójstwa. Nikt nawet nie zajmuje się ciałami tych, którzy zmarli w morzu. Europa zapomniała o uchodźcach.
Omar pochodzi z Hiszpanii i na wyspie jest od 2015 r. – Miałem zostać nauczycielem wychowania fizycznego, ale przyjechałem na wyspę ponad dwa lata temu. Nie było tu wtedy żadnych wolontariuszy. Wyciągałem łodzie z wody, organizowałem pierwsze obozy dla ludzi. W tym roku miałem wrócić do Hiszpanii, ale jestem tutaj, bo w każdej chwili to wszystko może się powtórzyć. Czekam w pogotowiu. Jeśli łodzie nie będą masowo przypływać, za dwa miesiące będę w domu.
Moria
Na wyspie znajduje się także obóz Moria, w którym funkcjonuje europejski hotspot – miejsce rejestracji uchodźców. Nieludzkie warunki, brak jedzenia, przeludnienie –uchodźcy mówią o Morii jak o koszmarze.  Jednak to, co dotyka ich najbardziej, to brak nadziei. Nie wiedzą, jaki będzie ich los. Jak długo będą musieli czekać na rejestrację, złożenie wniosku, potem na wywiad, w końcu na decyzje. W niektórych przypadkach trwa to już prawie rok. Do uchodźców, którzy czekają od miesięcy, dołączają nowi. Prawie każdego dnia przypływają łodzie. Problem w tym, że nikt z uchodźców wyspy nie opuszcza. – Ta wyspa to więzienie. Jestem tu od ośmiu miesięcy. Dotarłem na wyspę w listopadzie, zimą, w czasie śnieżyc i wyjątkowo niskich temperatur. Dostałem schronienie w namiocie, w którym się nawet nie mieściłem. Na moich oczach ludzie umierali z zimna. Już zupełnie straciłem nadzieję na swoją przyszłość – mówi 31-letni Omar.
[smartslider3 slider=14]
 
Z braku nadziei, narastają napięcia. Kolejny protest w obozie Moria odbył się 18 lipca. Początkowo pokojowa blokada wejścia do biura EASO (Europejski Urząd Wsparcia w dziedzinie Azylu), rozwinęła się w starcia między protestującymi a policją. Wiele osób zostało rannych, wiele uciekło z Morii, kilkadziesiąt osób zostało aresztowanych. Przypadki użycia siły przez policję są badane przez Amnesty International.
Sytuacja uchodźców na wyspie Lesbos jest skrajna. Napięcia w Morii to wynik działania UE i to europejskie rządy muszą ją rozwiązać. Najgorsze jednak jest to, że UE nie słysząc głosów uchodźców z Lesbos, utrzymuje mit zażegnanego kryzysu.

Aleksandra Górecka, koordynatorka kampanii Amnesty International Polska
Tekst i fotografie powstały podczas obozu aktywistycznego na Wyspie Lesbos.
Zdjęcie w nagłówku: Estelle Borel /Amnesty International