Tortury, „zaginięcia" i prawdopodobne nieuczciwe procesy na północnym kaukazie

W sytuacji, gdy wciąż dochodzi do „zaginięć”, Amnesty International od jakiegoś czasu otrzymuje doniesienia o nowych sposobach wymuszania zeznań. Mają one polegać na samowolnym zatrzymywaniu i izolowaniu podejrzanych, a następnie wymuszaniu od nich za pomocą tortur „przyznania się" do czynów, w tym do zbrodni „terrorystycznych", których prawdopodobnie nie popełnili. Kiedy już zatrzymany podpisze „przyznanie się do winy", przenosi się go do innego aresztu, gdzie może kontaktować się z adwokatem i rodziną. Podpisany dokument zostaje przedłożony w sądzie jako „dowód" winy. AI dysponuje informacjami o podobnych przypadkach w Czeczenii oraz sąsiednich republikach: Inguszeti i Północnej Osetii.

Władze notorycznie utrudniają zarówno krewnym osób uznanych za „zaginione" jak i osobom torturowanym w aresztach zdobycie informacji oraz dochodzenie prawnego zadośćuczynienia za zbrodnie popełnione na nich lub ich bliskich. Biuro prokuratora, odpowiedzialne za badanie nieprawidłowości przy egzekwowaniu prawa, na każdym szczeblu podejmuje, jak się okazuje, nieskuteczne środki w celu zbadania doniesień o przypadkach rażącego łamania praw człowieka. Nagminne jest zastraszanie krewnych osób „zaginionych" i zabitych, którzy poszukują informacji na ich temat swoich bliskich. Pod ich adresem kierowane są też groźby, aby zaprzestali poszukiwań lub oddalili skargi.

Mimo niesprzyjających okoliczności znajdują się ludzie zdecydowani szukać sprawiedliwości.

Jako reakcja na zatrzymanie na początku września kilku mężczyzn z czeczeńskiej wioski Nowie Atagi, krewni i sąsiedzi zatrzymanych zorganizowali blokadę głównej drogi, żądając ujawnienia miejsca ich pobytu. Po tym jak siły bezpieczeństwa wkroczyły do wioski panuje tam atmosfera strachu potęgowana przypadkami znęcania się i bezpodstawnych aresztowań. Niektórzy mieszkańcy mimo wszystko chcą opowiedzieć o tamtych wydarzeniach.

Żona Wachy Matujewa, Czeczena zatrzymanego w marcu 2005 roku w Inguszeti i od tamtej pory poszukiwanego, zgodziła się na rozmowę z AI. Jest zdecydowana na wszystko „żeby tylko powiedzieli gdzie przebywa mąż i co się właściwie stało. I czy jeszcze żyje. Jako żona mam prawo wiedzieć, co się wtedy wydarzyło. Twierdzą, że panuje tu pokój, a w marcu człowiek tak po prostu znika bez śladu, choć ponoć to nie wojna. Musi być jakieś wytłumaczenie."

Rodziny pięciu mężczyzn i jednej kobiety zabitych w styczniu 2002 roku przez rosyjskich żołnierzy w pobliżu czeczeńskiej wioski Dai nie poddają się. Szukają sprawiedliwości przed rosyjskimi sądami. Wciąż mają nadzieję, że nie dojdzie do ponownego uniewinnienia rosyjskich żołnierzy odpowiedzialnych za śmierć 6 cywili. Sąd w Rostowie n/Donem ma po raz trzeci zbadać tę sprawę w październiku.

Dla przesiedlonych w wyniku czeczeńskiego konfliktu sprawiedliwość i powrót do normalnego życia wciąż są jedynie złudną nadzieją. Przedstawiciele AI odwiedzili obozy w Inguszeti, gdzie uchodźcy wewnętrzni przebywają już kilka lat. Warunki bytowe w poszczególnych obozach różnią się od siebie, ale w większości są nieodpowiednie, w pomieszczeniach panuje ścisk. Szczególnie trudne warunki zanotowano w obozie postawionym na miejscu zagrody dla krów. Rodziny mieszkają w niezabezpieczonej przed przeciągami oborze, w oddzielonych przepierzeniem pomieszczeniach, gdzie kiedyś chowano bydło. Jak wyznali przedstawicielom AI, boją się wracać do Czeczenii z powodu panującej tam przemocy, nadużyć oraz trudności w odbudowie zniszczonych domostw.

Nauczycielka pracująca w jednym z obozów mówi: „Skoro traktują nas jak obywateli rosyjskich, to niech dadzą nam takie same prawa. A jeśli nie, niech nas zostawią w spokoju, żebyśmy mogli żyć jak ludzie. Urządzili tyle zaczystek, że nie mają już kogo wysiedlać. W czasie II wojny światowej ponoć „zdradziłam ojczyznę", w czasie pierwszej wojny czeczeńskiej uznali mnie za „bandytę", a teraz chcą ze mnie zrobić „terrorystkę". Ciekawe ile etykietek przypną mi jeszcze zanim umrę."

Amnesty International wciąż zgłasza władzom rosyjskim swoje obawy dotyczące przypadków łamania praw człowieka na Płn. Kaukazie. Apeluje ponadto o podjęcie konkretnych działań opartych na przedstawionych władzom szczegółowych zaleceniach. AI kilkakrotnie kategorycznie potępiła działania czeczeńskich ugrupowań opozycyjnych wymierzonych w ludność cywilną, czego przykładem było wzięcie zakładników podczas szturmu na szkołę w Biesłanie w Płn. Oseti we wrześniu 2004 roku.

Amnesty International wzywa władze rosyjskie w szczególności do:

  • uznania powagi stanu praw człowieka na Płn. Kaukazie i natychmiastowe położenie kresu trwającym nadużyciom,
  • przeprowadzenia rzetelnych śledztw i wniesienia oskarżenia w sprawie przypadków łamania praw człowieka na Płn. Kaukazie,
  • zagwarantowania zgodności dokonywanych aresztowań z prawem rosyjskim i standardami prawa międzynarodowego,
  • podjęcia kroków w związku z sytuacją osób „zaginionych", w szczególności przez wprowadzenie skutecznych systemów identyfikacji oraz rejestracji każdego znalezionego ciała oraz publikowanie wszelkich informacji na ten temat,
  • podjęcia kroków zmierzających do ratyfikacji i wprowadzenia w życie Międzynarodowej Konwencji w Sprawie Ochrony Osób przed Wymuszonymi Zaginięciami.

***

Poniższe informacje zostały zebrane przez misję przebywającą na terenach Federacji Rosyjskiej w dniach 19-30 września br., na podstawie rozmów z ofiarami, krewnymi osób „zaginionych" lub torturowanych, działaczami praw człowieka oraz dziennikarzami. AI oczekuje od władz rosyjskich wyjaśnień w zasygnalizowanych sprawach.

Wybrane przypadki:

„Ahmed" – prawdopodobna ofiara tortur

„Ahmed" (imię zmienione) został zatrzymany przez nieznanych członków sił bezpieczeństwa w sierpniu 2004 roku w Inguszetii. Prawdopodobnie zabrano go do piwnicy, która jak twierdzi, znajdowała się w budynku Federalnej Służby Bezpieczeństwa (FSB), a następnie torturowano. Wieszano go na kajdankach, bito pałkami, wylewano na niego wodę, stosowano wstrząsy elektryczne, grożono gwałtem i śmiercią, również członkom rodziny. Tortury miały zmusić „Ahmeda" do przyznania się do zarzutu popełnienia zbrodni „terrorystycznej", której nie popełnił. Po czterech dniach znęcania się nad „Ahmedem", ten zgodził się ponoć podpisać wszystkie dokumenty jakie mu przedstawiono. Następnie zdjęto jego przesiąknięte krwią ubranie i przebrawszy go przewieziono na dzielnicowy posterunek policji. Dopiero w jakiś czas po tych wydarzeniach mógł poinformować bliskich gdzie jest i co się stało. Badanie lekarskie przeprowadzone we wrześniu ujawniło istnienie rozlicznych ran. Pomimo tego w grudniu biuro prokuratora dzielnicowego wydało decyzję odmawiającą rozpoczęcia śledztwa w sprawie rzekomego torturowania „Ahmeda" przez oficerów FSB. „Ahmed” wraz ze swoim adwokatem odwołali się od tej decyzji do sądu okręgowego, który wcześniej orzekł, iż decyzja prokuratury o niewszczynaniu postępowania była niesłuszna. Jak twierdzi adwokat „Achmeda”, w toku śledztwa ujawniono mężczyznę zatrzymanego przez siły bezpieczeństwa, który miał, sam będąc torturowanym, obciążyć „Achmeda” zeznaniami.

Przypadek domniemanego arbitralnego aresztowania, izolowania oraz znęcania się w czeczeńskiej wiosce Nowyje Atagi

Według doniesień, od stycznia 2005 roku rosyjskie siły bezpieczeństwa kilka razy najechały na czeczeńską wioskę Nowyje Atagi. Wszyscy mieszkańcy zostali wylegitymowani, kilku mężczyzn zatrzymano i umieszczono w aresztach, gdzie pod wpływem przemocy fizycznej mieli się „przyznać" do zbrodni, których nie popełnili. Istnieją podejrzenia, iż odpowiedzialność za te ataki spoczywa na służbie bezpieczeństwa nadzorowanej przez pierwszego wicepremiera Czeczenii, Ramzana Kadyrowa.

Po raz pierwszy żołnierze wkroczyli do wioski po tym jak 22 sierpnia br. doszło tam do prawdopodobnego zabójstwa milicjanta. 5 września siły bezpieczeństwa wylegitymowały mieszkańców. Przez trzy kolejne noce, począwszy od 12 września, zjawiali się tam zamaskowani mężczyźni i zaaresztowali co najmniej 8 osób. Według informacji prasowych, mężczyźni przedstawili się jako funkcjonariusze ochrony porządku publicznego. Jednak jak twierdzą krewni zatrzymanych, mężczyźni ci nie przedstawili żadnych nakazów aresztowania, ani żadnego dokumentu pozwalającego ustalić ich mocodawców.

15 września i przez kilka kolejnych dni, mieszkańcy blokowali główną drogę prowadzącą do wioski, domagając się ujawnienia miejsca pobytu zatrzymanych oraz ich wypuszczenia. Niektórych mężczyzn udało się uwolnić. Kilku z nich było prawdopodobnie bitych w areszcie, ale nie poddali się leczeniu w Czeczenii. W celu hospitalizacji udali się natomiast do sąsiednich republik na Płn. Kaukazie.

Blokada trwała kilka dni dopóki nie ustalono, że zatrzymani przebywali w areszcie policyjnym (IWS) w mieście Szali. Jeden z czterech zatrzymanych, dwudziestojednoletni Rusłan Kalajew, został zatrzymany o 3 nad ranem 14 września. Trzech pozostałych aresztowanych w tym czasie to: Szakrudi lub Szarudin Kalajew, lat 27, Mahomed Elikanow, lat 20 i Mahomed-Emi Agujew, lat 18. Jak się później okazało piąty mężczyzna, Islam Bakałow, również był przetrzymywany w tym samym areszcie. Całą piątkę oskarżono w związku z zabójstwem milicjanta.

Istnieją podstawy by twierdzić, iż przynajmniej jeden z aresztowanych mężczyzn, Rusłan Kalajew, był poddawany torturom. Żeby uzyskać „przyznanie się" do winy oprawcy bili go pałkami, wylewali nań wodę i aplikowali wstrząsy elektryczne. Według relacji świadków, funkcjonariusze ochrony porządku publicznego, którzy towarzyszyli mężczyźnie na miejscu domniemanego zabójstwa milicjanta, również dopuszczali się przemocy fizycznej.

Wymuszone zaginięcie Wachy Matujewa, Inguszetia

Wacha Matujew, ur. 1950, pracował kiedyś przy sprzedaży i naprawie samochodów w Inguszetii. Wraz z żoną, Cisaną Duiszwili, mają roczną córeczkę urodzoną w marcu 2004 roku. Jak zeznała pani Duiszwili, 3 grudnia 2004 roku w Czeczenii, jej mąż miał wypadek drogowy, w wyniku którego odniósł liczne obrażenia. W szpitalu spędził ok. 6 tygodni. Od tamtego czasu przebywa w domu, gdzie dochodzi do siebie.

24 marca 2005 r. na terenie osiedla Kamaz w inguskim mieście Nazrań, siły bezpieczeństwa przeprowadziły kontrolę dokumentów. W tym czasie Wacha Matujew przebywał w domu z kolegą. Według zeznań świadków, z dwóch mikrobusów bez tablic rejestracyjnych wysiadła grupa uzbrojonych i zamaskowanych mężczyzn, którzy następnie wkroczyli do domu Matujewa. Jeden z nich miał powiedzieć po rosyjsku, że nazywa się Iwanow. Mężczyźni przeszukali dom, wsadzili Matujewa do jednego z aut i odjechali. Sąsiedzi pytali dlaczego go zabierają, mówili, że jest chory. Mężczyźni odrzekli, że wiozą go do szpitala.

Od tamtego czasu pani Duiszwili nie uzyskała żadnych informacji na temat miejsca pobytu męża. Nie pomogły ani kontakty osobiste, ani prośby o wyjaśnienia kierowane do prokuratury. Jak twierdzi kobieta, przy próbach poszukiwań otrzymywała wiadomość, że „lepiej żeby zajęła się własnymi sprawami". Złożyła do prokuratury Republiki Inguszeti wniosek z prośbą o wszczęcie śledztwa w sprawie zatrzymania Matujewa lecz władze twierdziły, że śledztwo przekazano do Czeczeni. Kiedy spytała o przyczynę przeniesienia sprawy do Czeczenii, skoro męża aresztowano w Inguszeti, kazano jej złożyć kolejny wniosek z prośbą o udzielenie odpowiedzi. Jak się okazało, śledztwa nie przekazano do Czeczenii ani gdziekolwiek indziej, a akta sprawy znajdowały się w mieście Nazrań. Według pani Duiszwili, władze nie rozpoczęły żadnego śledztwa, a co więcej nie podjęły żadnych wysiłków w celu przekazania jej informacji dotyczących miejsca pobytu i losu męża.

Tłumaczenie: Łukasz M. Geraga

Patrz również AI Index: EUR 46/015/2005 i EUR 46/019/2005

W 1944 roku Stalin deportował Czeczenów do Azji Środkowej uznając, że kolaborowali z nazistami.