Ann Harrison, Zastępca Dyrektora Amnesty International ds. Bliskiego Wschodu i Afryki Północnej
Pojawiające się na niebie smugi oparów o dziwnych kształtach sprawiły, że zastanawialiśmy się, czy są to pozostałości pocisków Żelaznej Kopuły – wykorzystywanych do przechwytywania rakiet wystrzeliwanych przez palestyńskie grupy zbrojne, które tym razem dotarły nawet na północ od Tel Avivu.
Jeden z pokoi w naszym mieszkaniu stanowił obowiązkowy mamad – schron przeciwbombowy – który musi znajdować się w każdym nowym budynku w Izraelu. Bez okien, ze wzmocnionymi ścianami, ma na celu ochronę mieszkańców przed atakami rakietowymi.
Spanie w tych klaustrofobicznych warunkach uświadomiło mi ciągły strach przed atakami rakietowymi, którego Izraelczycy doświadczają od czasu gdy irakijskie rakiety Scud zostały wystrzelone na Izrael w roku 1991 podczas pierwszej wojny w Zatoce.
Poznaliśmy skuteczność mamadów gdy obejrzeliśmy ruiny górnych pięter bloku mieszkalnego w Rishon LeZion, w który uderzyła rakieta wystrzelona z Gazy w noc naszego przybycia.
Gdyby mieszkańcy tego budynku nie znajdowali się w mamadzie, z pewnością by zginęli. Jednak mieszkańcy Gazy oraz wiele osób żyjących w starszych zabudowaniach w Izraelu nie mają dostępu do takich schronień.
Kfir Rosen – jeden z ludzi rannych w ataku, który z bratem na nie schronił się w mamadzie gdy dnia 20 listopada o 18:00 zawyły syreny – powiedział nam: Alarm się skończył i nie było nic, nawet Żelaznej Kopuły. Nagle usłyszeliśmy wielką eksplozję i zobaczyliśmy mglistą zasłonę z pyłu i prochu, która dostała się do mojego gardła. Z góry spadały fragmenty budynku: jeden uderzył mnie w prawe ramię, drugi – w prawy bok.
Jeden z odłamków odbił się rykoszetem od mojego ramienia, a inny trafił mnie w szyję. Zszedłem na dół i zobaczyłem pogorzelisko – parking był pełen zniszczonych samochodów… Mój brat też oberwał, ale mniej poważnie ode mnie; krwawiła mu głowa.
W Szpitalu Soroka w południowej części miasta Be’er Sheva przeprowadziliśmy wywiad z kilkoma osobami, które od 14 listopada padły ofiarą różnych arbitralnych ataków rakietowych. W ciągu 8 dni na Izrael wystrzelono ponad 1 500 rakiet.
Jeden z policjantów, który nie chciał podawać nazwiska, powiedział nam: 20 listopada o 20:00 mój 16-letni syn grał w piłkę z bratem i kolegami, kiedy zawyły syreny. Wszyscy pobiegli schronić się za betonowym murem, ale kiedy spadła rakieta, jej mały odłamek zranił mojego syna głęboko w nogę. Mamy nadzieję, że wyzdrowieje i będzie mógł znowu grać w piłkę, ale nadal istnieje ryzyko zakażenia. To bardzo trudne, bo jesteś przyzwyczajony do pomagania innym osobom, ale gdy słyszysz przez radio o takim ataku, na miejscu okazuje się, że ranny został twój własny syn.
Nayyaf al-Ginawi, Palestyńczyk mieszkający w Izraelu w beduińskiej miejscowości Lakiya, powiedział nam: Prowadziłem samochód gdy niedaleko uderzyła rakieta – pękły okna i odłamek trafił mnie w prawą dłoń. W tej chwili czekam na operację.
Podjechaliśmy też do innego ośrodka medycznego, gdzie 75-letnia Sima Deutsch została przeniesiona wcześniej tego samego dnia. Powiedziała nam o tym jak ze swoim mężem, który przeżył Holokaust, używali balkonika by wyjść z mieszkania i dostać się do bezpiecznego obszaru ich budynku, ponieważ nie mieli mamadu.
Zaplątała się w jego koła i upadła, łamiąc sobie udo, co wymagało interwencji chirurgicznej. W tej chwili przeżywam piekło. Trudno mi stać na tej nodze. Naprawdę mam nadzieję, że będę w stanie chodzić. Nie jestem typem osoby siedzącej… trudno jest nie móc niczego załatwić. Z powodu strachu przed rakietami baliśmy się wychodzić na ulicę.
Chociaż skala obrażeń i szkód jest dużo mniejsza niż w Gazie, takie arbitralne ataki zawsze zagrażają życiu cywilów.
21 listopada w Tel Avivie w autobusie wybuchła bomba – nikt nie przyznał się do odpowiedzialności za ten atak, który był wyraźnie wymierzony w cywilów i podobnie jak arbitralne ataki rakietowe stanowił wyraźne pogwałcenie prawa międzynarodowego. Amnesty International wielokrotnie potępiała takie ataki.
Jeśli działania zbrojne ponownie wybuchną, wszystkie strony konfliktu w Izraelu i Gazie muszą za swój główny priorytet przyjąć ochronę cywilów. Międzynarodowi obserwatorzy mogliby w znacznym stopniu przyczynić się do zapobiegnięcia przyszłym naruszeniom i pomóc w wyegzekwowaniu odpowiedzialności za te, które miały już miejsce.
Opuściłam Izrael myśląc o słowach Yonatana Ghera, dyrektora AI Israel: Pierwsze pytanie, jakie zadał mi mój syn, było o to jak wystrzeliwuje się rakiety w kierunku Tel Avivu, gdzie mieszkamy. To było proste pytanie. Drugim było: dlaczego? Dlaczego jakiekolwiek dziecko na świecie musi zadawać takie pytanie?