Poślijmy im wolność – narodziny Maratonu Pisania Listów
Witek Hebanowski, dzisiaj prezes Fundacji Inna Przestrzeń, na przełomie lat 90. i nowego wieku, był bardzo aktywnym działaczem Amnesty International. W 2001 r. działał już od wielu lat w lokalnej grupie w Warszawie. Wszystko zaczęło się przez to, że poznał pewną dziewczynę.
– Pewnego razu byliśmy wraz z grupą obecni na pewnym festiwalu filmowym. Tradycyjnie ze stolikiem i jakimiś petycjami – opowiada Witek Hebanowski. – Nagle podeszła do nas bardzo atrakcyjna dziewczyna, która była zainteresowana naszą działalnością. Opowiedziała interesującą rzecz o tym, jak słyszała o akcji lokalnej grupy Amnesty w Afryce, podczas której jej członkowie przez wiele godzin pisali listy. Zapytała się nas, czy my organizujemy podobne rzeczy.
– Nie ukrywam, że chciałem lepiej poznać Agnieszkę Zielińską, bo tak się nazywała. Zatem rezolutnie odpowiedziałem, że nie organizujemy, ale jak przyjdzie na spotkanie grupy, to razem z innymi wymyślimy taką akcję.
– Podczas spotkania grupy ogłosiłem, że wraz z Agnieszką robimy burzę mózgów na temat nowej akcji. W trakcie burzy mózgów powstał bardzo prosty plan akcji.
Postanowili pisać listy przez 24 godziny w odpowiedzi na Pilne Akcje publikowane przez Amnesty International. Za datę wybrali weekend tuż po 10 grudnia 2001 r. czyli w okolicach Dnia Praw Człowieka, rocznicy uchwalenia Powszechnej Deklaracji Praw Człowieka. Najważniejsze było jednak to, aby powiadomić o akcji pozostałe grupy lokalne w Polsce i sprawić, by wydarzenie było ogólnokrajowe.
– Pamiętam pierwszy mail, który wysłany był do grup w całym kraju. Najpierw była cisza, potem pierwsze maile, głównie pytania, a w końcu najważniejsze, kolejne deklaracje „wchodzimy w to”. Ustaliliśmy, że będziemy zliczać ile listów poszczególnym grupom udało się napisać. To wprowadziło niewątpliwie element rywalizacji, ale jak najbardziej zdrowej rywalizacji.
– Wyklarowały się trzy podstawowe zasady Maratonu, na których opiera się po dziś dzień. Po pierwsze: pisz listy na Pilne Akcje Amnesty International; po drugie: zorganizuj wydarzenie przez 24 godziny; po trzecie: podziel się z innymi ile listów udało ci się napisać. Proste.
Podczas pierwszego Maratonu Pisania Listów w 2001 r. napisano ponad 2 tysięcy listów. Organizatorzy uznali to za ogromny sukces. Wszyscy działacze Amnesty uznali, że pomysł się sprawdził i warto go powtórzyć. Podjęto próbę zorganizowania drugiego Maratonu już w czerwcu 2002 r., ale nie okazał się tak dobry, jak pierwszy. Witek jednak, wraz z grupą lokalną, nie zrażony tym małym niepowodzeniem postanowił od razu wznieść Maraton na jeszcze wyższy poziom i zrobić z niego wydarzenie międzynarodowe.
– Powiedziałem do Arka Jarosińskiego, wtedy koordynatora Sieci Pilnych Akcji, żeby zrobić Maraton na całym świecie. On podszedł do tego pomysłu z humorem, ale na pewno trochę też z niedowierzaniem, aby to się udało. Byliśmy jednak przekonani, że wspólne międzynarodowe akcje da się zorganizować. Już w 1998 r. z okazji 50-lecia Powszechnej Deklaracji Praw Człowieka organizowany był Joint European Day of Action, kiedy wspólnie grupy Amnesty z różnych krajów organizowały różne akcje w tych samych dniach.
Wśród osób, które razem z Witkiem Hebanowskim przyczyniły się do rozwinięcia idei Maratonu były Ewa Kokoszycka, Monika Mocek, Kasia Janitz de la Rue, Arek Jarosiński i Jarek Orłowski.
– Podzieliliśmy się w grupie kontynentami i każda osoba była odpowiedzialna za skontaktowanie się z grupami lokalnymi w poszczególnych krajach. Chcieliśmy w ten sposób rozprzestrzenić pomysł Maratonu. Natomiast Jarek Orłowski z trójmiasta zaprojektował stronę www Maratonu.
– Nie zawiedliśmy się na działaczach w poszczególnych krajach, a nawet byliśmy zaskoczeni, jak dostaliśmy bardzo pozytywny odzew z zaskakujących miejsc: z Libanu, Mongolii, Pakistanu. Wbrew pozorom, to nie kraje zachodniej Europy, ale właśnie kraje, gdzie Amnesty była jeszcze młodą organizacją, odpowiedziały na nasz apel najbardziej entuzjastycznie.
Maraton w grudniu 2002 r. był pierwszym międzynarodowym wydarzeniem, na którym napisano ponad 7 tys. listów.
– Ogromną rolę odegrał fakt, że wymienialiśmy się e-mailami i przesyłaliśmy sobie zdjęcia cyfrowe. To wszystko, razem ze stroną www było wtedy czymś zaawansowanym technologicznie. Natomiast dziennikarz Gazety Wyborczej, Olaf Szewczyk, wymyślił nam hasło: „Poślij im wolność”. To wszystko sprawiało nam ogromną frajdę – podkreśla Witek Hebanowski.
– Nie mieliśmy pieniędzy na organizowanie tych Maratonów. Wypada tylko wspomnieć o pomocy, jakiej udzieliła nam grupa Amnesty z Bostonu i jej koordynator, Rick Roth. Przekazali nam na akcję 200 dolarów. I taki był budżet pierwszego międzynarodowego Maratonu, który został zorganizowany w ponad 20 krajach.
W następnych latach kolejne edycje Maratonu przyciągały coraz więcej osób i krajów, rosła też liczba napisanych listów. Podczas zeszłorocznego Maratonu napisano ponad milion listów na całym świecie, a w Polsce ponad 160 tys.
– Ogromnie cieszy to, że tak wielkie wydarzenie zaczęło się od czegoś zupełnie niespodziewanego. To była oddolna inicjatywa, zupełnie spontaniczna, organizowana przez wolontariuszy.
Nadal Maraton Pisania Listów opiera swą siłę na wolontariuszach i ludziach dobrej woli, którzy zbierają się w swoich miastach, by napisać list w obronie innych. Kiedyś przypadkowe spotkanie Agnieszki Zielińskiej i Witka Hebanowskiego zaowocowało zorganizowaniem wspaniałej akcji. List napisany do innego kraju w obronie konkretnej osoby też może sprawić cuda.
Dołącz do Maratonu Pisania Listów. Dowiedz się więcej o tegorocznym Maratonie 8-9 grudnia na amnesty.org.pl/maraton.
autor: Grzegorz Żukowski
Zobacz spot z okazji 50 urodzin Amnesty International: