O dławieniu działalności opozycyjnej świadczy to, że zatrzymano siedmiu z dziewięciu kandydatów na prezydenta, a także około pięciuset uczestników pokojowej manifestacji -działaczy opozycji, obrońców praw człowieka, dziennikarzy. Wielu z nich zostało pobitych przez milicję.
20 grudnia białoruski minister spraw wewnętrznych Anatolij Kuleszow powiedział, że działaczy oskarżono o zorganizowanie nielegalnego zgromadzenia, za co grozi do 15 lat pozbawienia wolności. Według jednej z lokalnych organizacji pozarządowych ten zarzut postawiono czternastu osobom, w tym pięciu byłym kandydatom na prezydenta.
-Wydarzenia ostatnich 24 godzin zatarły delikatne symptomy otwarcia podczas kampanii wyborczej-, powiedziała Heather McGill, ekspertka Amnesty International ds. Białorusi.
-Władze Białorusi muszą przeprowadzić dochodzenia w sprawie wszystkich przypadków, gdzie istnieje podejrzenie nieproporcjonalnego użycia siły przez milicję. Muszą również bardzo dokładnie przeanalizować, gdzie rozpoczął się łańcuch przemocy. Osoby zatrzymane za uczestnictwo w pokojowym proteście muszą być natychmiast uwolnione. Jeśli zostaną skazane na więzienie, będziemy ich uznawać za więźniów sumienia.
Po ogłoszeniu wyników wyborów stwierdzono, że dotychczasowy prezydent Aleksander Łukaszenka został wybrany na piątą kadencję.
W niedzielny wieczór w centrum Mińska zebrało się ponad 20 tysięcy osób, by zaprotestować przeciwko fałszowaniu wyników wyborów i wesprzeć kandydatów opozycji.
Szli w kierunku budynku parlamentu, nieograniczani przez milicję, i tam odbyło się pokojowe zgromadzenie. Około godziny 22 stojąca przed drzwiami parlamentu mała grupa młodych mężczyzn z zakrytymi twarzami i uzbrojonych w pałki zaczęła wzywać demonstrantów do szturmowania budynku. Wyłamali drzwi i wybili okna. Po tym siły milicyjne zaczęły rozbijać całą demonstrację
Naoczni świadkowie opowiadali, że liderzy opozycji wzywali demonstrantów do nie używania przemocy. Mówili również, że milicjanci pałkami bili manifestujących i dziennikarzy.
Dziennikarka Irina Halip wiozła do szpitala swojego męża, kandydata na prezydenta Andreja Sannikau, którego zranili milicjanci. Kazano im stanąć, wyciągnięto ich z samochodu i zatrzymano. Halip zdążyła jeszcze powiedzieć rosyjskiej stacji radiowej, że uderzono ją w twarz, gdy odebrano jej telefon.
Grupa protestujących i dziennikarzy, w tym korespondent gazety -New York Times-, a także główny kontrkandydat Łukaszenki, Uładzimir Niaklajeu, została zatrzymana przez patrol drogówki około godziny 19, kiedy usiłowała dołączyć do głównej manifestacji. Ludzie chcieli zepchnąć radiowóz z drogi, wielu wtedy zostało pobitych. Uładzimir Niaklajeu został kilkakrotnie ranny w głowę, zabrano go do szpitala, skąd wzięła go milicja i aresztowała.
W czasie tej nocy milicja przeprowadziła naloty na siedziby partii opozycyjnych, organizacji praw człowieka i agencji informacyjnych, zatrzymując wielu działaczy. Nękanie osób wspierających opozycję rozpoczęło się jeszcze przed wyborami. 18 i 19 grudnia niektórzy z nich zostali zatrzymani, innym milicja uniemożliwiła wyjście z domu.
-Ostatnie wydarzenia są kolejną próbą uciszenia opozycji i pokazują, że władze Białorusi rażąco lekceważą prawa człowieka-, powiedziała Heather McGill.
-Siła, z jaką rozgromiono pokojowe protesty pokazuje, jak bardzo władze Białorusi nie szanują prawa do wolności słowa i do pokojowego protestu, oraz że zrobią wszystko, by utrzymać władzę – dodała Heather McGill.
Amnesty International wiele razy udokumentowała łamanie prawa do swobody zgromadzeń na Białorusi, gdzie restrykcyjne przepisy zabraniają organizowania jakichkolwiek zgromadzeń w promieniu 200 m od budynków użyteczności publicznej, stacji metra czy przejść dla pieszych.
Warto zobaczyć:
Wybory na Białorusi: Główne naruszenia praw człowieka na Białorusi. (Belarus Elections: Key human rights concerns in Belarus).
Można podpisać również Pilną Akcję Amnesty International w sprawie zatrzymanych opozycjonistów.
Tłumaczyła: Małgorzata Lamperska