Decyzje o moim ciele nie należą do polityków

Ponad rok temu dziesiątki tysięcy osób wyszły na ulice mniejszych i większych miast w całej Polsce. Stojąc w ulewnym deszczu były częścią mobilizacji na niespotykaną skalę, przeciwko proponowanym zaostrzeniom dostępu do przerywania ciąży. Te kobiety były częścią Czarnego Protestu – i wygrały.
Jednak dzisiaj to zwycięstwo jest zagrożone. 10 stycznia Sejm zagłosował za skierowaniem projektu Stop Aborcji, który zakłada ograniczenie dostępu do aborcji, do dalszych prac w komisji sejmowej. Projekt przygotowany przez Fundację Życie i Rodzina proponuje zniesienie jednej z trzech przesłanek do wykonania aborcji przewidzianych w ustawie – możliwość przerwania ciąży w przypadku ciężkiego i nieodwracalnego upośledzenia płodu. Oficjalne statystyki pokazują, że większość legalnych aborcji w Polsce dokonywana jest na podstawie tej przesłanki.
Sprawy mogły przybrać inny obrót. Tego samego dnia posłowie i posłanki głosowali również nad projektem liberalizującym dostęp do aborcji złożony przez inicjatywę Ratujmy Kobiety. Projekt odrzucono 202 głosami wobec 194 głosów za skierowaniem projektu do dalszych prac.
Polskie prawo i tak jest już jednym z najbardziej restrykcyjnych w Europie, aborcja jest możliwa tylko jeśli ciąża jest wynikiem gwałtu lub kazirodztwa, gdy płód jest poważnie uszkodzony lub gdy życie kobiety jest zagrożone. Badania Amnesty International prowadzone w Irlandii, Salwadorze, Nikaragui i Paragwaju pokazały, że we wszystkich tych krajach kobiety i dziewczęta płacą wysoką cenę za ograniczenia w dostępie do bezpiecznej i legalnej aborcji. Płacą swoim zdrowiem fizycznym i psychicznym, a nawet życiem.
Jeśli projekt Stop Aborcji zostanie przyjęty, nieuchronnie narazi zdrowie kobiet i pozbawi je praw gwarantowanych międzynarodowym prawem praw człowieka. Według standardów prawa międzynarodowego zakończenie ciąży w przypadku poważnego uszkodzenia płodu znajduje się wśród minimalnych standardów w dostępie do bezpiecznej i legalnej aborcji. Dalsze ograniczanie prawa zmusi kobiety do kontynuowania ciąży, gdy wiadomo, że płód nie przeżyje, narażając ich zdrowie psychiczne i fizyczne i zmuszając do urodzenia dziecka, które nie będzie miało szans na przeżycie, powodując tym samym niewyobrażalne cierpienie.
Obecnie kobiety w Polsce spotykają się z dużymi ograniczeniami w dostępie do legalnej aborcji, częściowo w związku z „klauzulą sumienia”, która pozwala lekarzom na odmowę leczenia ze względów religijnych. W klimacie jaki panuje lekarze i pielęgniarki, którzy przeprowadzają legalne aborcje, są poddani naciskom, często straszeni więzieniem lub stygmatyzowani.
W głośno komentowanej sprawie profesor ginekologii powołał się na klauzulę sumienia odmawiając przeprowadzenia aborcji, gdy płód był poważnie i nieodwracalnie uszkodzony. Kobieta została zmuszona do kontynuowania ciąży i urodziła dziecko z wieloma schorzeniami, w tym z wodogłowiem. Dziecko umarło po 10 dniach cierpienia, nigdy nie mając szans na przeżycie. Rodzice cierpieli z powodu ogromnego bólu i traumy.
Rozmawiając z telewizją ponad rok temu kobieta powiedziała: „To była świadoma decyzja lekarza, że nasze dziecko będzie umierało w cierpieniach … Jego sumienie jest ważniejsze od tego, do czego ja mam prawo”.
Głosowanie 10 stycznia nie jest zaskoczeniem. Kilka dni po zwycięstwie Czarnego Protestu grupy anti-choice i politycy już pracowali nad nowymi strategiami ograniczenia dostępu do aborcji. Propozycja Stop Aborcji zgromadziła ponad 800 000 podpisów, to fakt. Informacje medialne mówiły o tym, że księża zachęcali do wspierania projektu, a wolontariusze anti-choice zbierali podpisy przed drzwiami kościołów.
Komisja sejmowa, do której skierowano projekt Zatrzymać Aborcję, nie ma określonego czasu na prace nad projektem. To oznacza, że albo prace odbędą się w perspektywie najbliższych kilku dni, ale projekt może też się tam znajdować przez wiele miesięcy.
W równoległej inicjatywie ponad 100 posłów, głównie partii rządzącej, dąży do uznania ustawy, która pozwala na aborcję w przypadku poważnego i nieodwracalnego upośledzenia płodu, za niekonstytucyjną. Ich wniosek do Trybunału Konstytucyjnego – który de facto jest pod kontrolą partii rządzącej – może doprowadzić do usunięcia tego zapisu z ustawodawstwa.
Jednak zanim się to stanie, Polki – i kobiety z całego świata – znowu się zmobilizują. Będą opierać się dalszym zaostrzeniom w dostępie do aborcji i jasno dadzą wyraz temu, że decyzje o ich ciałach i zdrowiu nie będą podejmowane przez polityków.
Artykuł po raz pierwszy opublikowany przez Euronews.  

Zdjęcie: Grzegorz Żukowski