Jednak to, co czyni jego zabójstwo jeszcze bardziej przerażającym, jest fakt, że jest to jedno wydarzenie z listy podejrzanych zgonów wśród byłych sojuszników obalonego prezydenta Wiktora Janukowycza. Wydarzenie miało miejsce zaledwie dzień po zastrzeleniu Olega Kałasznikowa, także w Kijowie.
Nie są to jednak odosobnione przypadki. Od końca stycznia kilku zwolenników obalonego prezydenta Janukowycza zostało znalezionych martwych – wielu w niewyjaśnionych i podejrzanych okolicznościach.
Oleksandr Pekluszenko, były gubernator regionalny, a także były parlamentarzysta Stanisław Melnyk także zostali postrzeleni. Mychajło Czeczetow, były zastępca szefa Partii Regionów Wiktora Janukowycza, rzekomo wyskoczył z okna swojego mieszkania z 17 piętra. Sergieja Waltera, burmistrza w południowo-wschodnim mieście Melitopol, znaleziono powieszonego, tak samo jak Ołeksija Kelesnyka, byłego szefa władz lokalnych w Charkowie. Ciało Oleksandra Bordjuha, byłego zastępcy komendanta policji w Melitopolu, znaleziono w jego domu.
Ten ciąg zgonów stawia władze Ukrainy w centrum zainteresowania.
Początkowo policja szybko klasyfikowała wiele z tych zdarzeń jako samobójstwa.
Oczywiście możliwe, że niektóre z tych zgonów nastąpiły w wyniku popełnienia samobójstwa albo wypadku. Jednak w obliczu braku wiarygodnych śledztw, a także w związku z szybko następującymi po sobie zgonami, w obliczu szerszego kontekstu tego, co dzieje się na Ukrainie, nikt nie może wykluczyć, że część z nich to politycznie umotywowane zabójstwa. Ale kto ich dokonał? Nie będziemy tego wiedzieć bez niezależnego, bezstronnego i dokładnego śledztwa.
Większość zdarzeń miała miejsce w tajemniczych okolicznościach. Może wzięto już to pod uwagę, jednak Amnesty International musi jeszcze zobaczyć dowody na wiarygodne wnioski.
Konieczne są szybkie, bezstronne i skuteczne śledztwa. Wszystkie muszą być wiarygodne, jeśli Ukraina chce się zająć brakiem odpowiedzialności za poważne naruszenia praw człowieka. W ostatnim raporcie Amnesty International ujawnia, jak nikt nie został pociągnięty do odpowiedzialności za ponad 100 zabójstw, a także jeszcze większą liczbę pobić i innych form złego traktowania przez policję, osób protestujących w lutym 2014 roku na Majdanie.
Poza uporczywym brakiem sprawiedliwości za śmierć protestujących na Majdanie, a także za śmierć opozycjonistów, organizacja udokumentowała także niepokojący wzrost liczby innych form prześladowań.
Opozycyjni politycy doświadczają przemocy, często na skutek działań grup lub jednostek związanych z prawym skrzydłem.
Tymczasem przedstawiciele mediów doświadczają prześladowania z rąk władz. Wśród nich jest dziennikarz i znany bloger Ruslan Kotsaba, ostatnio nazwany przez Amnesty International pierwszym więźniem sumienia na Ukrainie od pięciu lat.
Grozi mu 10 lat więzienia za “zdradę stanu” oraz za jego opinie na temat konfliktu na wschodzie Ukrainy.
Ruslan Kotsaba został aresztowany 7 lutego w Iwano-Frankiwsku, 130 km na południowy-wschód od Lwowa, po tym jak opublikował film opisujący konflikt jako “bratobójczą wojnę domową w Donbasie”. Wyraził także sprzeciw wobec poboru Ukraińców do wojska, by ci brali udział w konflikcie.
Po formalnym oskarżeniu 31 marca z zarzutem “zdrady stanu”, grozi mu 15 lat więzienia, a także do 8 lat pod zarzutem “utrudniania działań sił zbrojnych”. Amnesty International nawołuje do jego natychmiastowego i bezwarunkowego uwolnienia, a jego traktowanie uważamy za ograniczenie prawa do wolności wypowiedzi.
Prawo do wolności wypowiedzi było jednym z głównych postulatów wykrzykiwanym przez protestujących na Majdanie.
Teraz odmawianie sojusznikom Janukowycza i innym opozycjonistom tych samych praw – przez więzienie lub śmierć, czy przez brak skutecznego śledztwa, byłoby wielką hipokryzją. To także zdrada praw człowieka, które muszę być zagwarantowane dla wszystkich, bez względu na ich upodobania polityczne.
Tekst Johna Dalhuisena, Dyrektora Programowego Amnesty International ds. Europy i Azji Centralnej