– Byłam taka naiwna – wspomina Nicola. – Szybko pomyślałam, że wywołają poród, ale pielęgniarka powiedziała, że nie mogą tego zrobić, gdyż uznawane jest to za przerwanie ciąży, a to w Irlandii jest zabronione. Nicoli kazano więc czekać i nosić w sobie płód do momentu, kiedy lekarze będą w stanie jednoznacznie stwierdzić, że jego serce przestało bić.
W Irlandii aborcji dokonać można jedynie w przypadku, gdy istnieje „faktyczne i znaczne zagrożenie” życia kobiety. Zabronione jest przerwanie ciąży z innych przyczyn, włączając w to ofiary gwałtu i kazirodztwa, gdzie zdrowie kobiety lub dziewczyny jest zagrożone, a także przypadki nieodwracalnego i poważnego uszkodzenia płodu.
Powodem tego niepotrzebnego zamieszania i traumy, której doświadczają kobiety, jest ochrona, którą Konstytucja Irlandii zapewnia płodowi. 8. poprawkę do konstytucji uchwalono w 1983 r. Pomimo że przeważająca większość społeczeństwa irlandzkiego domaga się dziś znacznego rozszerzenia możliwości przerwania ciąży, rząd nie wyraził zgody na przeprowadzenie referendum w sprawie jej uchylenia.
Absurdalna i nieuzasadniona
– Ustawa o ochronie życia w okresie ciąży nie chroni kobiet. Poważnie im szkodzi i zagraża ich życiu. To tak, jakby w Irlandii ziścił się koszmar rodem z powieści Orwella – mówi doktor Mark Murphy zrzeszony w organizacji Lekarze na rzecz Wyboru.
Personel medyczny musi bezwzględnie postępować zgodnie z literą prawa. W przeciwnym razie grozi mu kara pozbawienia wolności do lat 14, nawet jeśli uzna, że dokonanie aborcji byłoby dla pacjentki najlepszym rozwiązaniem. W efekcie wiele kobiet, takich jak Nicola, zmuszonych jest przeżyć absurdalną i niczym nieuzasadnioną gehennę.
– Pamiętam, że pomyślałam: „Nie możecie przecież kazać mi nosić dziecka, skoro i tak umrze, jeśli jest aż tak chore. To ponad moje siły”. Nie mogłam tego zrozumieć – wspomina Nicola.
Każdego roku ok. 4 tysięcy kobiet i dziewcząt z Irlandii przerywa ciążę za granicą. Nie mogąc pozwolić sobie na ten kosztowny i psychicznie obciążający wyjazd, Nicola, zdana na łaskę nieludzkich przepisów aborcyjnych obowiązujących w Irlandii, zmuszona była kontynuować ciążę.
– Postępowałam tak, jak nakazywało prawo, ale jeśli kobieta decyduje się utrzymać ciążę, czy też – jak to fachowo nazywają – nie poddać się aborcji, to z całą pewnością powinna otrzymać potrzebne jej wsparcie. Ja nie otrzymałam kompletnie żadnego.
„Nie musiałam przeżywać tego koszmaru”.
Nicola co tydzień udawała się do szpitala na badania kontrolne: U większości kobiet badanie USG wykonuje się, aby upewnić się, że dziecko żyje. W moim przypadku badanie to przeprowadzano, aby ocenić, czy moje dziecko umarło.
Po 5 tygodniach lekarze w końcu potwierdzili, że serce płodu nie bije, a więc zgodnie z prawem można wykonać zabieg. Jednak w wyniku komplikacji po porodzie u Nicoli rozwinęło się zakażenie, przez co musiała pozostać w szpitalu.
– Jestem przekonana, że nie musiałabym przeżywać tego koszmaru, gdyby poród wywołano na samym początku – twierdzi Nicola. – Gdy o tym myślę, czuję pustkę. Nikogo nie obchodziło to, przez co przechodzę.
– Zostajesz z tym sama od momentu postawienia diagnozy, aż do chwili, kiedy serce dziecka przestaje bić. Pośrodku jest tylko pustka – wyznaje Nicola.
Amnesty International działa na rzecz zmiany prawa w Irlandii, by zagwarantować dostęp do legalnego przerwania ciąży minimum w trzech przypadkach: zagrożenia życia i zdrowia kobiety, gdy ciąża jest wynikiem gwałtu lub w sytuacji poważnego, nieodwracalnego uszkodzenia płodu. Brak takiej możliwości narusza prawa człowieka, w tym prawo do życia, zdrowia, wolności od tortur, nieludzkiego i poniżającego traktowania, prawo do prywatności i poszanowania życia rodzinnego.
Jeśli uważasz, że poszanowanie praw seksualnych i reprodukcyjnych jest ważne, PODPISZ nasz MANIFEST.