Dorota Zabłudowska, sędzia Sądu Rejonowego w Gdańsku

Jako polski sędzia, wiem co dzieje się, gdy przeciwstawiasz się rządowemu zamachowi na sądownictwo

Moim zadaniem jako sędziego, jest zapewnienie sprawiedliwości zarówno ofiarom przestępstw, jak i tym, którzy je popełniają. Przez moją salę sądową przewijają się ludzie, którzy w różnych okolicznościach doświadczyli niesprawiedliwości. Ale nigdy nie spodziewałam się, że ja również doświadczę niesprawiedliwości w mojej roli sędziego, szczególnie ze strony polskiego rządu.

W zeszłym tygodniu Komisja Europejska (KE) postanowiła kontynuować procedurę naruszeniową przeciwko Polsce w związku z nowym systemem postępowań dyscyplinarnych wobec sędziów. Jeżeli Polska nie doprowadzi do zgodności tego sytemu z prawem UE, KE może skierować sprawę do Trybunału Sprawiedliwości UE.

Chcąc nie chcąc stałam się żywym przykładem niesprawiedliwego traktowania sędziów. Od kiedy rząd ogłosił tak zwaną „reformę sądownictwa”, jestem zaangażowana w obronę wartości demokratycznych w Polsce, szczególnie tych dotyczących sądownictwa i praw człowieka. Po przerażającym morderstwie postępowego Prezydenta mojego miasta Gdańska, Pawła Adamowicza, napisałam na Twitterze: „Tak kończy się mowa nienawiści”. Poczułam się co najmniej zaskoczona, gdy Rrzecznik Dyscyplinarny napisał do mnie z żądaniem wyjaśnienia tego tweet’a.

Niedługo potem Rzecznik Dyscyplinarny wysłał mi kolejne pismo, protestując przeciwko otrzymaniu przeze mnie Gdańskiej Nagrody Równości, którą przyznała mi Gdańska Rada Równego Traktowania, i którą formalnie wręczył mi nieżyjący już dziś Prezydenta. Pieniądze z nagrody przekazałam na cele charytatywne, ale Rzecznik Dyscyplinarny nadal zarzucał mi, że „popełniłam przewinienie przeciwko godności sędziego” za „przyjęcie nagrody od Prezydenta miasta”, ponieważ był on oskarżonym w sprawie toczącej się przed innym wydziałem mojego sądu. Nie miało żadnego znaczenia, że ​​nie mam nic wspólnego z tą sprawą i dowiedziałam się o tym z mediów.

Jednym z najpoważniejszych zagrożeń dla prawa do rzetelnego procesu sądowego w Polsce jest uruchamianie postępowań dyscyplinarnych wobec sędziów z powodu treści wydawanych przez ich orzeczeń.

– Dorota Zabłudowska, sędzia Sądu Rejonowego w Gdańsku

Postępowania dyscyplinarne, którym teraz podlegam, zostały wymyślone przez Ministerstwo Sprawiedliwości i uchwalone przez posłów partii rządzącej. Mają być narzędziem rozliczania sędziów z tego, co państwo uznaje za nieprofesjonalne zachowanie. W rzeczywistości, jak pokazuje moja sprawa, owe procedury dyscyplinarne nie mają nic wspólnego z zagwarantowaniem właściwych standardów działania sędziów, ale są próbą uciszenia i podporządkowania sędziów Ministerstwu Sprawiedliwości. Celem procedur dyscyplinarnych jest zapewnienie, aby żaden sędzia nie odważył się wypowiedzieć przeciwko trwającemu obecnie przejmowaniu sądownictwa przez władzę.

Nigdy nie wyobrażałam sobie, że moi koledzy, ludzie, którzy nazywają siebie sędziami, będą uczestniczyć w nękaniu innych sędziów, którzy ośmielają się bronić systemu sądowego przed wpływami politycznymi i stają na straży poszanowania wartości konstytucyjnych. Z wielkim rozczarowaniem zdałam sobie sprawę, że się myliłam.

Nękanie, o którym mówię, nie ogranicza się do postępowań dyscyplinarnych. Rzecznik Dyscyplinarny uruchomił wobec mnie również oszczerczą kampanię, pisząc w liście do Rzecznika Praw Obywatelskich (i publikując go na swojej stronie internetowej), że “przyjęłam pieniądze” od oskarżonego, czyli nieżyjącego już Prezydenta Gdańska i ostatecznie oskarżając mnie o to w czerwcu br.

Nie mam wątpliwości, że działania Rzecznika Dyscyplinarnego i jego zastępców są motywowane politycznie i bardzo stronnicze. Te działania mają na celu przestraszenie sędziów i zniechęcenie ich do przeciwstawiania się rządowym atakom na sadownictwo, a także próbę dyskredytacji sędziów i nękania ich w każdy możliwy sposób. To takich rzeczy nie powinno dochodzić w niezależnym sądownictwie ani w państwie, w którym rzeczywiście panuje praworządność.

Pocieszające i zarazem niepokojące jest to, że wiem, że nie jestem sama w swoich doświadczeniach. Dzielę je z wieloma innymi sędziami, których doświadczenia Amnesty International udokumentowała w raporcie „Polska: wolne sądy, wolni ludzie”. Chociaż formy nękania nas są różne, to istnieje pewien wzorzec: gdy sędzia lub prokurator próbuje przeciwstawić się rządowym „reformom”, zauważa, że jego zachowanie – online i offline – jest poddawane intensywnej kontroli; nigdy nie trzeba długo czekać, by znalazł się pretekst do rozpoczęcia „postępowania dyscyplinarnego”. Preteksty są różnorodne, ale zawsze marne. Niektórzy z sędziów byli nękani za zwrócenie się do Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej (TSUE) z pytaniami prejudycjalnymi, inni za korzystanie z przysługującego im prawa do wolności wypowiedzi.

Jednym z najpoważniejszych zagrożeń dla prawa do rzetelnego procesu sądowego w Polsce jest uruchamianie postępowań dyscyplinarnych wobec sędziów z powodu treści wydawanych przez ich orzeczeń. Od września 2018 r. Rzecznik dyscyplinarny Piotr Schab i jego dwaj zastępcy zaczęli atakować sędziów, których decyzje na sali sądowej były według nich „polityczne”, na przykład uniewinniające osoby protestujące przeciwko rządowej „reformie” sądownictwa.

Jako sędzia czuję obowiązek ochrony praw obywateli, którym służę. Żyjąc przez lata pod rządami komunistycznymi, bardzo cenię te prawa. Będę nadal walczyła z próbami ich ograniczania. Rząd wydaje się zdeterminowany, by zacieśnić kontrolę nad sądownictwem i będziemy potrzebować wsparcia społeczności międzynarodowej, aby nadal się temu opierać się i przetrwać, nie tylko dla Polaków, ich praw i wolności, ale także dla ludzi w całej Europie.


Tekst oryginalnie ukazał się na stronie Euronews.com>>

Przeczytaj opis sprawy Doroty Zabłudowskiej na naszej stronie kampanii “Wolne Sądy, Wolni Ludzie”>>