Tam, gdzie nie działa państwo, działają zwykli ludzie.
Podczas gdy na granicy z Ukrainą widzimy ogromną solidarność z uchodźcami, a służby ramię w ramię z wolontariuszami starają się pomóc ludziom uciekającym przed wojną, polsko-białoruska granica jest dla osób szukających schronienia śmiertelną pułapką. Po przygranicznych lasach tułają się głodni, spragnieni i skrajnie wychłodzeni ludzie, którzy przybyli do naszego kraju w poszukiwaniu lepszego życia. Zostali wykorzystani przez białoruski reżim w konflikcie politycznym i zwabieni obietnicą bezpiecznego dotarcia do Europy. Znaleźli się w pułapce: uwięzieni w sytuacji zagrożenia życia, brutalnie traktowani przez białoruskie służby i jednocześnie pozbawieni prawa do bezpiecznego schronienia w Polsce. Polskie władze zamiast ratować ludzkie życie i nieść pomoc, tak jak robią to wobec osób uciekających z Ukrainy, skazują ich na śmierć w lesie.
Tam, gdzie nie działa państwo, działają jednak zwykli ludzie. Lokalni mieszkańcy i mieszkanki oraz osoby z całej Polski organizują się, by nieść pomoc potrzebującym. Prowadzą akcje interwencyjne, niosą pomoc humanitarną, medyczną i prawną.
Hipotermia jest trudną rzeczą do rozpoznania, ciężko ocenić jest stopień – to powinni robić profesjonalni medycy. To straszne, że muszą to robić takie osoby jak ja.
Urszula Kozak
Kim są osoby pomagające na pograniczu?
Państwo nie dość, że nie ratuje ludzi, to utrudnia to również aktywistom. Wzdłuż granicy wprowadzony został stan wyjątkowy (a następnie zakaz przebywania), który pozbawia możliwości udzielania pomocy w strefie przygranicznej organizacjom zajmującym się tym profesjonalnie. W tej sytuacji ratowanie ludzi wzięli na siebie mieszkańcy i mieszkanki strefy przygranicznej, którzy nie mogą biernie patrzeć, jak pod ich domami umierają ludzie. Poza tą strefą działają także organizacje społeczne, medycy, prawnicy, tłumacze, a także wolontariusze, którzy na co dzień zajmują się czymś zupełnie innym.
Poznaj bliżej bohaterów i bohaterki naszej kampanii!
Ula
Urszula Kozak – fryzjerka, wolontariuszka na pograniczu, która zdecydowała się nieść pomoc uchodźcom i migrantom z poczucia moralnego obowiązku.
„Próbujesz komuś pomóc, a czujesz się jak kryminalista. Myślę, że checkpointy zostały wprowadzone w dużej mierze po to, by w osobach, które pomagają, wywołać poczucie, że robią coś nielegalnego. Wystraszyć nas.”
Ola
Aleksandra Chrzanowska – członkini zarządu Stowarzyszenia Interwencji Prawnej, aktywistka Grupy Granica, pracująca z uchodźcami i migrantami od ponad 15 lat.
„…nie bylibyśmy w stanie pomóc ogromnej liczbie ludzi, gdyby nie zaangażowanie mieszkańców tych dwóch województw. A oni nie mają takiej możliwości, by na tydzień przyjechać, na tydzień wyjechać. Ich świat zmienił się całkowicie i na nich to się odbije najmocniej.”
Kuba
Jakub Sypiański – tłumacz i historyk, aktywista Grupy Granica. Koordynuje działania grupy tłumaczeniowej.
„Nawet gdybym był tym przemytnikiem, to i tak bezprawne byłoby bez podania powodów wyrzucenie mnie z auta, bo i po co. Miałbym uciec? Albo szarpać się z taką grupą uzbrojonych facetów z karabinami?”
Agata
Agata Bryk – pielęgniarka i ratowniczka medyczna z Medyków na Granicy, była harcerka, którą do pracy na pograniczu skłoniło silne poczucie niesprawiedliwości.
„My nie mieliśmy zezwolenia na wjazd do strefy, więc zadzwoniliśmy do dyspozytora, opisaliśmy sytuację i poprosiliśmy o zadysponowanie karetki. Dyspozytor powiedział, że zanim wyśle karetkę to musi wysłać wojsko w celu potwierdzenia sytuacji. Tymczasem w naszym kraju wysyła się karetkę, jeśli ktoś powie, że nie może się od dłuższego czasu skontaktować z babcią.”
Trzeba głośno mówić, że pomaganie jest nie tylko legalne, ale jest też naszym obowiązkiem. Obowiązkiem naszym, ale i państwa, z którego państwo się nie wywiązuje. Jeżeli ktoś tu faktycznie popełnia przestępstwa, to państwo i jego służby. To przemoc jest nielegalna. Przeciwdziałanie systemowej przemocy jest naszym prawnym i moralnym obowiązkiem.
Aleksandra Chrzanowska
Dlaczego różni ludzie decydują się pomagać uchodźcom i migrantom?
Tragiczna sytuacja uchodźców i migrantów na polsko-białoruskiej granicy poruszyła wiele osób. W sytuacji, gdy państwo nie działa, ludzie o dobrych sercach czują moralny obowiązek wziąć sprawy w swoje ręce. Nie mogąc bezczynnie patrzeć na cierpienie innych, postanawiają przewrócić swoje dotychczasowe życie do góry nogami. Angażują się w pomoc na granicy, ponieważ dobro jest dla nich wartością nadrzędną, a pomaganie naturalnym ludzkim odruchem.
Jak wygląda niesienie pomocy?
Wolontariusze przyjeżdżający na pogranicze, a także mieszkańcy przygranicznych miejscowości dostarczają uchodźcom i migrantom rzeczy, które pomogą im przetrwać w lesie: jedzenie, picie, ciepłe ubrania i powerbanki. Udzielają im niezbędnej pomocy medycznej, wysłuchują ich historii, dokumentują ich losy, organizują pomoc prawną oraz wspierają w poszukiwaniu rodzin, które często zostają rozdzielane w wyniku wywózek. Pomoc na pograniczu to jednak nie tylko udział w akcjach interwencyjnych, ale też np. ugotowanie zupy, która później trafia do uchodźców.
Form pomocy uchodźcom i migrantom jest wiele
Pomagać można na pograniczu, ale nie tylko. W pomoc dla uchodźców i migrantów na polsko-białoruskiej granicy można angażować się też z dowolnego miejsca w Polsce – pomagając tym, którzy pomagają: wpłacając pieniądze na zrzutki oraz biorąc udział w zbiórkach rzeczowych (przekazując najpotrzebniejsze rzeczy, takie jak: śpiwory, latarki czołówki czy ciepłe ubrania).
Działać można też poprzez symboliczne okazywanie solidarności z uchodźcami i migrantami, udział w protestach, pisanie maili do decydentów czy podpisywanie petycji.
To jest zadanie państwa, ale państwo tego zadania celowo nie wypełnia. To moje państwo i to moje państwo nie pomaga, dlatego czuję, że to mój obowiązek. Państwo nie działa, jak powinno, dlatego ja muszę wykonywać tę robotę.
Urszula Kozak