Kenia: Rozlew krwi w Kenii wciąż trwa

Do tej masakry doszło w wyniku ataku Kikujusów na członków plemion Luo i Kalenjin, którzy w ostatnich wyborach prezydenckich popierali kandydata opozycji. W podobnych atakach w Nakuru – stolicy prowincji Rift Valley – zginęło 60 osób.

Ostatnie ataki wydają się być działaniami odwetowymi skierowanymi przeciwko stronnikom kandydata opozycyjnego. Jest to reakcja na mającą miejsce tuz po wyborach falę przemocy wobec zwolenników obecnie urzędującego prezydenta.

W piątek Amnesty International wezwało kenijski rząd do podjęcia wszelkich stosownych kroków w celu ochrony ludności przed naruszeniami praw człowieka na tle politycznym i etnicznym.

-Rząd ma obowiązek chronić obywateli przed atakami na tle etnicznym oraz politycznym. W tym celu musi użyć wszelkich niezbędnych, proporcjonalnych i dostępnych środków- powiedział Erwin van der Borght, Dyrektor Programu Amnesty International ds. Afryki.

Zgodnie z oficjalnymi rządowymi statystykami, od 30 grudnia ubiegłego roku około 680 osób zostało zamordowanych w następstwie grudniowych spornych wyborów prezydenckich. Inne źródła donoszą o znacznie większej liczbie ofiar. Wielu z zabitych zostało zastrzelonych przez policję mającą stłumić masowy protest przeciwko ogłoszonym wynikom wyborów.

ONZ szacuje, że w wyniku konfliktu w Kenii ponad 255 tys. osób zostało zmuszonych do opuszczenia swoich domów, a ponad 6 tys. uchodźców schroniło się w Ugandzie.
Tłum.: Gabriela Cichowicz