Kobiety nie chcą dłużej czekać – chcą poszanowania swoich praw teraz!

Na całym świecie blisko 225 milionów kobiet nie może decydować o tym, czy i kiedy mieć dzieci. Każdego roku ponad 47 000 kobiet umiera, a kolejne 5 milionów ponosi poważny uszczerbek na zdrowiu z powodu przerywania ciąży w warunkach niebezpiecznych. Szacuje się, że ok. 35% na całym świecie doświadcza przemocy fizycznej lub seksualnej. Ponad 32 miliony dziewcząt nie ma dostępu do szkolnictwa na poziomie podstawowym. Dla porównania, wśród chłopców liczba ta wynosi 29 milionów. Jakby tego było mało, 700 milionów dziś już dorosłych kobiet zostało wydanych za mąż przed ukończeniem 18 roku życia. Według Światowego Forum Ekonomicznego potrzeba kolejnych 169 lat, żeby ostatecznie zniwelować różnicę w wynagrodzeniu kobiet i mężczyzn.

Mając świadomość tego, o jak wiele jeszcze trzeba walczyć, kobiety i dziewczęta na całym świecie mówią jednogłośnie – dość!

Oto historie 5 kobiet walczących o swoje prawa na pierwszej linii frontu, które sprzeciwiają się staniu z założonymi rękoma w obliczu niesprawiedliwości.

One nie chcą dłużej czekać. A Ty?

RPA
Dr Tlaleng Mofokeng – nie chce bezczynnie czekać, podczas gdy kobietom nadal odmawia się dostępu do przerywania ciąży

Dr Tlaleng Mofokeng. Fot. archiwum prywatne.

Dr Tlaleng Mofokeng. Fot. archiwum prywatne.

Cały świat myśli, że ma prawo mówić kobietom, co mają robić ze swoimi waginami i macicami.

Tlaleng jest lekarką w Południowej Afryce i uosobieniem siły, z którą trzeba się liczyć. Jest nie tylko pełną zaangażowania profesjonalistką w swojej dziedzinie, ale również nieustraszenie walczy o zdrowie seksualne jako prowadząca audycję radiową, dzięki czemu jej postulaty docierają do szerokiego grona osób . “Nie przestanę działać, dopóki kobietom nie da się dostępu do bezpiecznego przerwania ciąży, a ich decyzje nie będą szanowane.”, mówi Tlaleng, po czym dodaje: “W Południowej Afryce kobiety codziennie umierają na skutek niebezpiecznych zabiegów, a politycy nadal sądzą, że mogą używać praw reprodukcyjnych kobiet jak piłeczki ping-pongowej w politycznych rozgrywkach.” Tlaleng rzuca również wyzwanie kulturze gwałtu i wspiera działania postulujące traktowanie pacjentek przez lekarzy z szacunkiem i bez dyskryminacji.

KANADA
Connie Greyeyes – nie będzie czekać, aż kolejna siostra zostanie zabrana

Connie Greyeyes, © Amnesty International Canada

Connie Greyeyes, © Amnesty International Canada

Jak można nie czuć inspiracji płynącej z historii kobiet, które przeszły piekło, ale wciąż mają siłę, by szukać swoich córek? Walcząc, starając się odnaleźć w tym zamęcie sprawiedliwość. Jak można nie czuć tej inspiracji i nie chcieć walczyć dalej?

Connie Greyeyes została aktywistką przypadkiem. Pochodzi z rdzennej społeczności Kri zamieszkującego Kolumbię Brytyjską w Zachodniej Kanadzie. Zauważyła, że zatrważająco wiele kobiet z jej otoczenia zaginęło lub zostało zamordowanych. Zaczęła więc organizować wsparcie dla ich rodzin i w Ottawie, stolicy Kanady, zażądała powołania komisji, która zbadałaby sprawę. Z oficjalnych danych wynika, że w ciągu ostatnich 30 lat zaginęło lub zostało zamordowanych ponad 1000 kobiet z rdzennych społeczności. O wiele częściej padają one ofiarą przemocy wobec kobiet. Wysiłki Connie i wielu innych rdzennych kobiet w Kanadzie nie poszły na marne – kanadyjski rząd ogłosił powołanie komisji w 2016 roku.

CHINY
Su Changlan – nie chce dłużej czekać, gdy dziewczynki są wydawane za mąż

Su Changlan, Fot. archiwum prywatne.

Su Changlan, Fot. archiwum prywatne.

Mam nadzieję, że gdzieś tam rodzice nie popadają w rozpacz szukając swoich zaginionych dzieci. Jako społeczeństwo obywatelskie powinniśmy walczyć wspólnie, aby pomóc im się odnaleźć. Władze powinny nas wspierać, zamiast rzucać nam kłody pod nogi!

Historia byłej nauczycielki Su Changlan nie jest na pozór wyjątkowa. Jedna z jej bliskich przyjaciółek powiedziała, że wiele kobiet w Chinach spotyka ten sam los, który spotkał ją samą. Nie mogła stać z boku, gdy usłyszała o dziewczętach porywanych, żeby wydać je za mąż lub rodzicach, których dzieci zaginęły. Robiła, co mogła, by im pomóc, a jej działalność z czasem poszerzyła się o kwestie dotyczące praw własności do ziemi i pro-demokratycznych manifestacji w Hong Kongu. Angażowała się w to wszystko wiedząc, że swoje działania może przypłacić utratą wolności. Niestety tak też się stało – przebywa w areszcie od 2015 roku.

AFGANISTAN
Samira Hamidi – nie chce biernie czekać, gdy kobietom odmawia się udziału w rządzeniu

Samira Hamidi, fot. Barry Batchelor/PA

Samira Hamidi, fot. Barry Batchelor/PA

Kobiety powinny mieć równe szanse budowania lepszego Afganistanu.

Od 2004 roku Samira Hamidi przeciera drogę afgańskim kobietom. Jako przewodnicząca Afghan Women’s Network (AWN), organizacji zrzeszającej jej rodaczki, walczy o to, by głosy kobiet docierały do najwyższych szczebli władzy. Jest jednocześnie zagorzałą działaczką na arenie międzynarodowej, upominając władze krajów chętnych do udzielenia pomocy humanitarnej, że wspieranie praw kobiet w Afganistanie musi stanowić jeden z tematów dialogu, jaki mogą oni podjąć z przywódcami jej kraju. Przed nią długa droga, ale nie zraża się, wspierając inne obrończynie praw kobiet w rozwoju ich działań.

ARABIA SAUDYJSKA
Loujain al-Hathloul – nie chce czekać na prawo do prowadzenia samochodu

Loujain al-Hathloul. Fot. archiwum prywatne.

Loujain al-Hathloul. Fot. archiwum prywatne.

Wygram. Nie natychmiast, ale na pewno.

Nieustraszona Loujain zlekceważyła zakaz prowadzenia auta przez kobiety w Arabii Saudyjskiej i poniosła konsekwencje swojego buntu. Została zatrzymana w listopadzie 2014 roku i spędziła 73 dni w areszcie za tweetowanie na żywo, jak wjechała do Arabii Saudyjskiej z Emiratów Arabskich. Zwolniona w lutym 2015 roku, postanowiła wystartować w listopadowych wyborach – pierwszych, w których kobiety miały prawo głosu i kandydowania. Choć uznano jej kandydaturę, jej imię nie pojawiło się na liście wyborczej. Dziś nadal walczy, starając się stworzyć lepszą przyszłość dla Saudyjek. Przyszłość, w której kobiety cieszą się będą mogły korzystać z równych praw.

W nagłówku zdjęcie z demonstracji w Indiach “I will go out”, New Delhi, 21 stycznia 2017, fot. CHANDAN KHANNA/AFP/Getty Images