Aborcja farmakologiczna (i chirurgiczna) jest bezpieczna, jeśli tylko sięgamy po rzetelną wiedzę i pomoc. Nie ma co do tego wątpliwości: mówią o tym badania Światowej Organizacji Zdrowia. Działanie aktywistek takich jak Justyna w krajach, w których prawa człowieka są łamane, a osoby potrzebujące aborcji są pozostawione same sobie, nabiera znaczenia ratowania życia i zdrowia. Brak dostępu do aborcji nie ma nic wspólnego z troską o zdrowie drugiego człowieka. Zrobiłybyśmy jak Justyna.
Brak dostępu do aborcji nie ma nic wspólnego ze względami zdrowotnymi
Aborcja farmakologiczna kompletnie zrewolucjonizowała dostęp do bezpiecznej aborcji. Mizoprostol, czyli jeden z leków używanych do aborcji, którego można używać w monoterapii, jak i w terapii skojarzonej razem z mifepristonem, pojawił się na rynku w 1973 roku.
Początkowo miał byś stosowany w celu zapobiegania i leczenia wrzodów żołądka i dwunastnicy, jednak niedługo później Brazylijki znalazły dla niego dużo ważniejsze dla historii świata zastosowanie. Na opakowaniu tego leku widoczny był znaczek z przekreśloną osobą w ciąży. Jako że mizoprostol to syntetyczny analog prostaglandyny, czyli hormonu wywołującego skurcze mięśni gładkich, szybko okazało się, że można wywołać nim poronienie.
To właśnie osoby w ciąży odkryły, jak przeprowadzić swoją własną aborcję w domu. Drugi z leków – mifepriston – też powstał przez przypadek. Gdy okazało się, że lek ten skutecznie powstrzymuje działanie progesteronu podtrzymujące ciążę, od razu rozpoczęła się o niego wojna. Niektóre państwa już pod koniec lat 80’ wprowadziły ten lek do protokołów aborcyjnych, czyli wytycznych postępowania skierowanych do personelu medycznego, ale np. Amerykańska Agencja Leków (FDA) pod wpływem szantaży ze strony środowisk anty-aborcyjnych związanych z kościołem katolickim, nie zaaprobowała jego użycia aż do 2000 roku.
Jednak w wyniku nacisku tych środowisk, mifepriston został zatwierdzony tylko do użytku szpitalnego, gdzie lekarz/rka/osoba lekarska decyduje o tym, kiedy i czy w ogóle można ten lek przyjąć. Jak widać, dostęp do aborcji farmakologicznej, lub właściwie jego brak, nie był podyktowany względami zdrowotnymi, lecz polityką. Warto też zauważyć, że to nie naukowcy (w tamtych czasach głównie mężczyźni), lecz osoby w ciąży odkryły jak przeprowadzić zabieg aborcji farmakologicznej w domu.
Nie trzeba być ginekolożką żeby robić aborcje
Organizacje feministyczne zajmujące się aborcją od lat postulują demedykalizację aborcji. Ale co to właściwie jest demedykalizacja? W skrócie zakłada wyprowadzenie z gabinetów lekarskich prostych interwencji medycznych, które mogą być samodzielnie wykonane przez osoby w zaciszu domowym.
Świetnym przykładem procedury, która może i powinna zostać zdemedykalizowana jest właśnie aborcja. Historycznie kojarzy się ona z zabiegiem łyżeczkowania wykonywanym w gabinecie ginekologicznym, w znieczuleniu przez osobę z dyplomem lekarskim.
Na szczęście te czasy to już przeszłość. Wytyczne Światowej Organizacji Zdrowia (WHO), czyli najwyższego autorytetu w dziedzinie medycyny i zdrowia, od lat rekomendują aborcję farmakologiczną jako metodę z wyboru w aborcji do 12 tygodnia ciąży. Jest ona nie tylko bezpieczniejsza niż łyżeczkowanie, które może się wiązać z powikłaniami, ale również prostsza i bardziej komfortowa dla osób się jej poddających, gdyż może być w sposób bezpieczny przeprowadzona w domu.
Cytując “Abortion care guideline” – najnowsze rekomendacje WHO odnośnie do aborcji wydane w 2022 roku: “Leki używane do aborcji mogą być bezpiecznie i efektywnie przyjmowane w placówkach ochrony zdrowia albo przyjęte samodzielnie poza taką placówką np. w domu, przez osoby, które posiadają źródło odpowiedniej wiedzy i odpowiedniej jakości leki”. Zarówno w tym dokumencie, jak i w poprzednich, wydanych w 2018, 2015 i 2012 roku, WHO zwraca uwagę i wielokrotnie podkreśla, że grono osób które mogą asystować w aborcjach, zaopatrywać w leki aborcyjne i wiedzę niezbędną do samodzielnego przeprowadzenia aborcji jest znacznie szersze niż tylko osoby z wykształceniem medycznym.
Kto więc może świadczyć opiekę zdrowotną w zakresie aborcji?
- Community health workers – jest to termin parasol, dla którego brak jest polskiego odpowiednika, odnosi się do osób bez akademickiego wykształcenia medycznego, które w przeszkolony sposób udzielają pomocy medycznej w swoich społecznościach, często w sposób nieodpłatny (takimi osobami są między innymi aktywistki aborcyjne w Polsce)
- Osoby o wykształceniu farmaceutycznym
- Osoby zajmujące się medycyną tradycyjną i komplementarną (w Polsce np. felczerki i felczerzy)
- Salowe i salowi
- Pielęgniarki i pielęgniarze
- Położne i położni
- Specjalistki i specjaliści oraz lekarki i lekarze medycyny ogólnej
- Ciężarna kobieta, dziewczyna lub inna osoba w ciąży – samodzielnie
Aborcja farmakologiczna i chirurgiczna to procedura bezpieczna
W wielu głowach pojawia się w tym momencie pytanie: czy to jest bezpieczne?
Prawie na samym początku nowych wytycznych WHO czytamy: „Aborcja jest bezpieczną i nieskomplikowaną interwencją zdrowotną, która może być efektywnie wykonana przy użyciu leków lub podczas procedury chirurgicznej. Komplikacje są rzadkie podczas i chirurgicznych i farmakologicznych aborcji, kiedy są one wykonywane metodami rekomendowanymi przez WHO, odpowiednimi do wieku ciążowego i przez osobę posiadającą niezbędne umiejętności”.
Mifepriston i mizoprostol znajdują się na liście niezbędnych leków wg. WHO i są niezwykle bezpiecznymi lekami, dużo bezpieczniejszymi niż popularny paracetamol czy viagra. Badania pokazują, że mifepriston jest 6 razy bardziej bezpieczny niż sildenafil będący substancją czynną viagry. Mizoprostol nie wchodzi w istotne interakcje lekowe, natomiast może u niektórych osób obniżać ciśnienie krwi. Mifepriston ma wiele interakcji lekowych, ale nie mają one znaczenia w przypadku aborcji, gdyż bierze się pojedynczą dawkę, a interakcje ujawniają się przy długotrwałym stosowaniu. Jedynie osoby chorujące na zespół długiego odstępu QT powinny zachować ostrożność podczas jego stosowania lub wybrać protokół z samym mizoprostolem.
W idealnym świecie aborcja farmakologiczna powinna wyglądać jak leczenie przeziębienia. Osoba w ciąży udaje się do apteki, gdzie kupuje leki aborcyjne i dostaje od farmaceutki informację jak je stosować i przyjmuje je w domu, a do szpitala lub gabinetu ginekologicznego udaje się dopiero w razie niepowodzenia terapii lub powikłań, które są bardzo rzadkie.
Aborcja: czy porada zdalna wystarczy?
Dużym przełomem w podejściu do ambulatoryjnej opieki w niechcianej ciąży był wybuch pandemii COVID-19. W związku z dużym obciążeniem systemu ochrony zdrowia, oraz z wysokim ryzykiem zakażenia związanym z pobytem w placówkach medycznych, Royal College of Obstetricians and Gynaecologists, czyli Królewskie Towarzystwo Położników/czek i Ginekologów/żek, wydało nowe wytyczne dotyczące aborcji farmakologicznej.
Według tych rekomendacji zalecono, by konsultacje odnośnie do przyjęcia tabletek aborcyjny odbywały się przez teleporadę, a leki były wysyłane pocztą. Jeżeli osoba przeprowadzająca taką telefoniczną wizytę lub wideorozmowę nie widzi wyraźnych wskazań do przeprowadzenia badania USG, to data ostatniej miesiączki jest wystarczająca do określenia wieku ciąży i zaordynowania tabletek.
Osoba zbierająca wywiad z osobą w ciąży udziela instrukcji jak przeprowadzić zabieg, jakie działania niepożądane mogą wystąpić i na co zwrócić uwagę w kontekście powikłań. Te rekomendacje zostały wprowadzone w już marcu 2020, po zatwierdzeniu przez rząd brytyjski. Według badania przeprowadzonego w lutym 2021, które miało na celu porównanie aborcji farmakologicznej w przychodni oraz w poradnictwie zdalnym, efekt oraz ilość powikłań były takie same w obu modelach. Natomiast dostępność i długość oczekiwania na tabletki w ramach telemedycyny, zdecydowanie biły na głowę aborcję farmakologiczną w ramach wizyty stacjonarnej.
Powyższy przykład pokazuje w dobitny sposób, jak ważną rzeczą w kontekście zdrowia publicznego jest tzw. triage, czyli stosowany w medycynie ratunkowej system segregacji/sortowania przypadków medycznych w zależności od stopnia obrażeń. Bardziej ogólnie i adekwatnie w tym kontekście słowa triage używa się w kontekście priorytetyzacji w opiece medycznej. W prostszych słowach, rzecz polega na tym, że jeśli możesz wyleczyć lekki ból brzucha za pomocą tabletek z apteki poleconych przez farmaceutkę, to lepiej nie zajmować miejsca na SORze osobie z pękniętą śledzioną, w systemie ochrony zdrowia, który już i tak jest przeciążony. Ma to szczególne zastosowanie w krajach takich jak Polska, gdzie ochrona zdrowia funkcjonuje w sposób daleki od ideału.
Wsparcie w aborcji potrzebne jak nigdy
Wymienione przez WHO „community health workers” to właśnie osoby pracujące w oddolnych ruchach aborcyjnych, takich jak Aborcyjny Dream Team, Aborcja Bez Granic, Kobiety w Sieci i wiele innych osób niezrzeszonych, które pomagają w przerywaniu ciąży poprzez zapewnienie odpowiednich rzetelnych informacji, w jaki sposób zażyć leki aborcyjne i skąd je zdobyć. Światowa Organizacja zdrowia podkreśla, ze obecność „community health workers” jest szczególnie ważna w krajach, gdzie łamane są prawa człowieka w kontekście zdrowia reprodukcyjnego i odmawia się osobom w ciąży dostępu do aborcji w ramach systemu ochrony zdrowia.
Aktywistki_ści na co dzień zajmują się tym, o czym pisze WHO w swoich wytycznych. Aborcja Bez Granic i Aborcyjny Dream Team dziennie konsultuje około 90 aborcji. Jeśli dodać do tego wszystkie inne aktywistki, konsultowanych przypadków jest co najmniej dwa razy więcej. Wspieranie w aborcjach jest legalne i jest wyrazem wielkiej empatii wobec drugiego człowieka. Jesteśmy wdzięczne takim osobom jak Justyna, które potrafią zaryzykować pomoc każdej osobie w potrzebie, mimo drakońskiego prawa, które obowiązuje w Polsce. Zrobiłybyśmy jak Justyna.
@lekarkiproabo
Melania Ryś – feministka, antyfaszystka, aktywistka aborcyjna współpracująca z Aborcyjnym Dream Teamem, lekarka rozpoczynająca specjalizację z ginekologii i położnictwa
Olimpia Ryś – dumna Rzeszowianka z pochodzenia, aktywistka aborcyjna, feministka, anarchistka, współadminka “lekarek pro abo”, osoba współpracująca z Aborcyjnym Dream Teamem, w wolnym czasie lekarka stażystka
Artykuł pojawił się również na onet.pl
Zdjęcie w nagłówku: Od lewej do prawej – Natalia, Justyna, Karolina, Kinga, aktywistki Aborcyjnego Dream Teamu. Zdjęcie: Grzegorz Żukowski.
Amnesty International uruchomiło globalną akcję wsparcia dla Justyny. Zbieramy podpisy pod apelem do Prokuratora Generalnego Zbigniewa Ziobry, w którym wzywamy do zaprzestania kryminalizowania wsparcia w bezpiecznej aborcji. Dostęp do bezpiecznej aborcji jest prawem człowieka i nikt nie powinien być karany za ochronę tego prawa – Podpisz petycję!
W działania włączyły się już m.in. sekcje z USA, Wielkiej Brytanii, Szwecji, Finlandii, Holandii czy Hiszpanii.