List od Samana Naseema

Witam i pozdrawiam Was wszystkich,
urodziłem się w wiosce, którą otaczały ośnieżone góry, lasy oraz głębokie i kręte doliny. Można powiedzieć, że moja wioska Vasneh, niedaleko miasta Mariwan [północno-zachodni Iran] , to jedno z najpiękniejszych miejsc na świecie.
Jako dziecko w Kurdystanie uczyłem się mówić w języku, który zawiera jedne z najbardziej starożytnych dźwięków. Jednak dzisiaj swobodne korzystanie z niego jest niemożliwe, tak samo jak życie w tym miejscu.
Tutaj dzieci dowiadują się czym jest ubóstwo, niesprawiedliwość i śmierć zanim dowiedzą się czym są gry i czym jest radość zabawy. Zamiast poznawać zabawki, poznają miny przeciwpiechotne, niewybuchy i  łuski nabojów.
Jeżeli jako młoda osoba zdecydujesz się przeciwstawić tej sytuacji i głośno o niej mówić, czeka cię więzienie. Możesz wtedy opuścić ojczyznę, zostawić za sobą tysiącletnie dziedzictwo i stać się włóczęgą bez domu na tym ogromnym świecie albo zostać i walczyć o prawa swojego ludu. Nie ma innej opcji. Przez ubóstwo i brak możliwości nauki w mojej wiosce, tak jak wiele innych dzieci, po skończeniu 5 klasy nie mogłem się dalej uczyć.
Byłem świadkiem ucisku, ubóstwa i dyskryminacji w moim rodzinnym mieście i  kierowany młodzieńczym entuzjazmem dla wolności i życia opuściłem rodzinę i dom, przeciwstawiłem się tym niesprawiedliwościom.
16 lipca 2011 roku w górach Qandil [Azerbejdżan Zachodni, północno-zachodni Iran] zostałem otoczony przez członków Gwardii Rewolucyjnej, która zasypała nas gradem ciężkiej artylerii i moździerzy. Zostałem schwytany, podczas gdy wielu moich towarzyszy zginęło.
W niewoli byłem przesłuchiwany i torturowany. Później w sądzie skazano mnie na śmierć. Każda chwila z ostatnich lat i wszystkie wydarzenia zawierają w sobie tyle opowieści, że nie mógłbym ich wszystkich wymienić w tym liście.
18 lutego 2015 roku razem z kilkoma osobami, również skazanymi na karę śmierci, wyprowadzono mnie przed więzienie. Trzech z nich zostało straconych. Wraz z innym więźniem umieszczono nas w odosobnieniu. Przez kolejne 4 miesiące nie mieliśmy dostępu do telefonu, odwiedzin ani do żadnych wiadomości ze świata zewnętrznego. Przez 4 miesiące cień śmierci krążył nad naszymi głowami i żyliśmy w oczekiwaniu na egzekucję.
Moja rodzin uwierzyła w to, że zostałem stracony i nawet zorganizowała mi pogrzeb. Dlatego, kiedy po 4 miesiącach rozmawiałem z nimi przez telefon, wszyscy czuli szok i niedowierzanie.
Pomimo tego, że nie dostałem Waszych listów i nie jest to możliwe, żebym je otrzymał [władze więzienne na to nie pozwalają], poinformowano mnie o wiadomościach od Was.  To słowa solidarności i życzliwości, które pokazują mi, że nie jestem sam i że oprócz mojej rodziny i współwięźniów na świecie są uczciwi ludzie, którzy mnie wspierają.
To daje mi nadzieję, siłę do życia i walki w każdych okolicznościach. Nie ważne gdzie ja jestem, a gdzie jesteście Wy. Ważne, że jesteśmy razem i że nie czuję się już samotny.
Ten szlachetny wysiłek łaskawych ludzi to doświadczenie akcji solidarnościowej.
Mam nadzieję, że Wasze dni i noce wypełnią się szczęściem i radością.
Na zakończenie ściskam Wasze dłonie i kłaniam się przed Waszą dobrocią.
Życzę Wam wszystkiego najlepszego,
Saman Naseem
Lipiec 2016, Centralnie Więzienie w Urmii
***Iran jest stroną Konwencji Praw Dziecka, która zakazuje zasądzania kary śmierci na młodocianych przestępcach, jednak w dalszym ciągu takie wyroki są wydawane.