Kiedy wierni zobaczyli obok meczetu policyjną furgonetkę, wiedzieli, że ktoś zostanie dziś wychłostany.
Zebrali się w kręgu. Do tłumu dołączali kolejni przechodnie. Ale nikt nie wiedział, dlaczego ten człowiek miał zostać ukarany. – Czy jest zabójcą? – pytali. – Przestępcą? Czy się nie modlił?
Raif Badawi został doprowadzony na plac przed meczetem Al-Jafali w Dżuddzie tuż po południu. Służby bezpieczeństwa były wszędzie – funkcjonariusze nie tylko towarzyszyli Raifowi, ale także stali na ulicach i wokół meczetu. Niektóre drogi zostały zamknięte.
Raif był eskortowany z autobusu i ośmiu lub dziewięciu funkcjonariuszy zaprowadziło go w środek tłumu. Był skuty kajdankami, ale jego twarz nie była zakryta – wszyscy mogli ją zobaczyć.
Wciąż skuty, Raif stał w środku tłumu. Był ubrany w coś, co wyglądało jak para spodni i koszula.
Funkcjonariusz podszedł do niego od tyłu z ogromnym kijem i zaczął go bić.
Raif podniósł głowę do nieba, zamknął oczy i wygiął plecy. Milczał, ale widać było po jego twarzy i ciele, że bardzo cierpiał.
Funkcjonariusz chłostał Raifa po plecach i nogach, odliczając do 50-ciu.
Chłosta trwała około 5 minut. Odbyła się bardzo szybko, bez przerw między uderzeniami.
Gdy było już po wszystkim, tłum krzyczał: – Allah-hu Akbar! Allah-hu Akbar! – jakby Raif został oczyszczony.
Raif został zabrany autobusem z powrotem do więzienia. Całe wydarzenie trwało mniej niż pół godziny.