Diana Eltahawy, badaczka Amnesty International ds. Libii
18 kwietnia 2011
W obozie Dhehiba w Tunezji przebywa obecnie 1,207 Libijczyków © Amnesty International
Prawdziwa liczba tych, którzy uciekają jest trudna do ustalenia, gdyż większość nie przekracza oficjalnych punktów granicznych. Zamiast tego podróżują przez pustynię pobocznymi drogami starając się omijać punkty kontroli ustawione przez libijskie oddziały. Jedni docierają do punktów granicznych po stronie tunezyjskiej, żeby podstemplować paszporty, inni kontynuują podróż, żeby znaleźć schronienie w tunezyjskich miasteczkach. Wielu jest przyjmowanych przez tunezyjskie rodziny, wynajmuje domy w Dhehiba lub innych południowych miastach takich jak Tataouine, Zarzis, Medenine i Jerba. Rodziny, które nie mają takiej możliwości, lub chcą zwrócić międzynarodową uwagę na trudne warunki w jakich się znajdują, koczują w obozach, które zostały stworzone dla nowo przybyłych w Dhehiba i Remada, około czterdziestu kilometrów na północ.
My odwiedziliśmy największy obóz w Dhehiba, w którym przebywa 1207 osób, głównie kobiety i dzieci i kolejne 90 osób przyjętych w obozie Dhehiba Youth House, odległym tylko o kilka minut.
Rodziny, które poznaliśmy, pochodziły z obszaru Nafousa Montain, z takich miejsc jak Nalout, Ifrin, Zentan, Kikla
i Jadu. W lutym ich mieszkańcy zadeklarowali wierność libijskiej opozycji stacjonującej na wschodzie w Benghazi
i przez cały ten czas były pod stałym oblężeniem oddziałów pułkownika Kaddafiego, stacjonujących u stóp terenów górskich. Ludność żyła dzięki zapasom jedzenia, leków i benzyny przeszmuglowanej do nich z Tunezji przez pustynne drogi.
Ludzie w obozie powiedzieli nam, że zdecydowali się opuścić swoje domy po tym, jak siły pułkownika Kaddafiego zwiększyły ostrzał terenu na początku kwietnia. Wielu opuściło wtedy swoje domy w Nafousa Mountain, przeniosło się z miast uciekając przed walkami i atakami. Kobiety, które pytałyśmy, bały się tego, że ich miasta i wioski są atakowane przez armię wierną Kaddafiemu, słyszały też o próbach gwałtu i porwaniach.
Rodziny powiedziały Amnesty International, że wielu lokalnych mieszkańców zniknęło i istnieje podejrzenie, że są przetrzymywani przez siły Kaddafiego. Ofiary w szczególności obejmowały osoby, które zaryzykowały opuszczenie opozycyjnej twierdzy w poszukiwaniu benzyny i innych podstawowych produktów niedostępnych w oblężonym mieście. Od tego czasu nie było żadnych wiadomości o losie lub sytuacji wielu z nich, inni zostali pokazani
w libijskiej telewizji „zeznając”, że zostali zmuszeni do działań przeciwko „dobru narodowemu” Libii.
Poznaliśmy krewnych kilku ofiar takiego przymusowego zniknięcia, ale we wszystkich przypadkach nalegali, żebyśmy nie publikowali ich imion ze strachu, że to wprawi ich w jeszcze większe kłopoty i narazi innych członków rodziny na niebezpieczeństwo.
Jeden mężczyzna powiedział, że nie widział swojego starszego 37-letniego brata, który odjechał samochodem
z innym krewnym i przyjacielem z Nalout do Tigi, na południe, po zapasowe części do samochodu. Jego rodzina zaniepokoiła się, kiedy nie wrócił i dzwonili do niego wciąż na komórkę. W końcu odebrał i szybko powiedział: „Jadę do Trypolisu, zaopiekuj się dziećmi”. Od tego czasu jego telefon milczy. Jego rodzina wierzy ze został zatrzymany w więzieniu Ain Zara w Trypolisie, ale nie uzyskali żadnej wiadomości, ani potwierdzenia od władz libijskich. Jego zaniepokojony brat pokazał nam nagrane wideo zagubionego mężczyzny, machającego opozycyjną flagą, podczas protestów pokojowych w Nalout, kilka dni przed zniknięciem.
Kolejny przypadek, mężczyzna w wieku pięćdziesięciu lat jechał 26 marca z Ifrinu do Gherianu, miasta pod kontrolą armii Kaddafiego, aby kupić benzynę. Został zatrzymany w punkcie kontrolnym. Jak tylko się do niego zbliżył, zadzwonił do żony, żeby ją poinformować, ale szybko został rozłączony. Od tego czasu jego rodzina nie słyszała żadnych wiadomości o jego sytuacji. Wcześniej przed zniknięciem, zajmował się zdobywaniem
i dystrybuowaniem podstawowych produktów i zaopatrzenia dla rodzin w Irin.
Ludzie, którzy uciekli z Zintan opowiadali podobne historie. Krewni opowiedzieli nam o przypadku 37-letniego żonatego mężczyzny, który został zatrzymany przez armie Kaddafiego w punkcie kontrolnym w Gherian, podczas powrotu do domu z Trypolisu 21 lutego. Od tamtej pory nie są w stanie dowiedzieć się, co się z nim dzieje lub w jakich warunkach jest przetrzymywany.
Amnesty International udokumentowało liczne przypadki przymusowych zaginięć, które pojawiły się w Libii, w celu zapobiegania planowanym na siedemnastego lutego protestom. Protesty nasiliły się podczas trwającego konfliktu. Schemat ten jest pozostałością po roku 1990, kiedy rząd pułkownika Kaddafiego był odpowiedzialny za zniknięcia ludzi uważanych za krytyków lub oponentów jego rządów lub podejrzanych o przynależność do zbrojnych grup islamistów. Libijskie władze poniosły klęskę zarówno w wyjaśnieniu zbrodni z przeszłości, jak i skazaniu odpowiedzialnych.
W rzeczywistości rozmawiając z rodzinami z Nafousa Mountain, z których większość jest mniejszością Amazigh, ciężko jest oddzielić przeszłość od teraźniejszości. Wielu powiedziało Amnesty International, że zajęli w lutym ulice domagając się zmian, końca represji i dyskryminacji wobec ich mniejszości w Libii.
Opisali jak libijski rząd pod dowództwem Kaddafiego chciał wymazać kulturę Amazigh oraz ich język, zabraniając nadawaniu imion Amazigh ich dzieciom, chciał aby nadawano im imiona arabskie.
Możemy tylko mieć nadzieję, że te rodziny będą mogły wkrótce wrócić do swoich domów i rozpocząć życie
w godności, gdzie ich kultura i prawa będą całkowicie respektowane.
Tłumaczyła Anna Porębska