.
Mimo iż trafiły we mnie już trzy kule – w klatkę piersiową, lewe ramię i prawą nogę – udało mi się odeprzeć strzelca i jego czterech wspólników rzucając talerzami i szkłem, wszystkim, co wpadło mi w ręce w otoczeniu mojego domu. Świadectwem tej walki były bałagan i ślady krwi w kuchni.
Kiedy uciekli, zostałem z trzema kulami tkwiącymi w mym ciele, wielokrotnie złamaną ręką, ale mogłem liczyć na pomoc żony i kilku dobrych Samarytan. Trafiłem na leczenie do szpitala w Nairobi i udało mi się w pełni odzyskać zdrowie.
Dzięki Bożej łasce przeżyłem. Mojej żonie i dwójce dzieci, które podczas tego traumatycznego incydentu ukrywały się w domu, udało się z tego wyjść bez szwanku. Kryminaliści ukradli nam jednak trochę gotówki i wartościowych rzeczy.
Ale przenikające mnie poczucie niepewności i bezsilności przygniatało dalej.
W naszych domach nie jesteśmy do końca bezpieczni. Nie jesteśmy bezpieczni na naszych ulicach. Gdzie możemy szukać bezpieczeństwa?
Te myśli krążyły po mojej głowie w czasie, gdy leżałem w szpitalu, ale codziennie zaprzątają one umysły milionów Kenijczyków. Narasta poczucie braku bezpieczeństwa, podsycane przez masowe ilości broni ręcznej i amunicji, w niekontrolowany sposób przenikające do Kenii i po niej krążące.
W ostatnich latach w Kenii przemoc z użyciem broni doprowadziła do tysięcy zgonów. Mimo iż to Kenijczycy najczęściej zabijają i są zabijani, to przeważająca większość broni nie pochodzi stąd.
Pistolety i naboje, które skracają i rujnują tak wiele kenijskich żyć, są produkowane w Europie, Chinach i w innych miejscach. Niezarejestrowana broń trafia do naszego państwa i w niewłaściwe ręce poprzez bizantyjski światowy system transferu broni, który do teraz był bardzo słabo regulowany. Napływa ona z sąsiednich państw, wcześniej wiele razy zmieniając właścicieli – od producentów poprzez sprzedawców do pośredników w firmach przewozowych; jest przekazywana licznym, działającym w ukryciu biznesmenom, kryminalnym gangom, ugrupowaniom zbrojnym.
To jest scenariusz, który powtarza się w niezliczonych państwach na całym świecie, rujnowanych zbrojną przemocą. Efekt słabych regulacji światowego handlu bronią to ponad pół miliona ofiar rocznie. Kolejne miliony są ranne, gwałcone, zmuszone do zmiany miejsca zamieszkania lub cierpią z powodu innych poważnych naruszeń praw człowieka.
Tak jednak nie musi być.
Jak na ironię, noc przed tym, jak zostałem postrzelony brałem udział w dyskusji na temat rozwiązania tego problemu na forum Kenijskiego Stowarzyszenia Prawnego. Moje przemówienie przypomniało kroki, które robiłem już sto razy, zarówno w Kenii, jak i za granicą.
Dokładnie rok temu, 2 kwietnia 2013, społeczność międzynarodowa ostatecznie przyjęła Traktat o Handlu Bronią, który reguluje warty 75 miliardów dolarów handel bronią i amunicją. Poparło go ponad trzy czwarte państw świata na Zgromadzeniu Ogólnym ONZ w Nowym Jorku.
To było trudne zwycięstwo, poprzedzone trwającą dwie dekady intensywną kampanią Amnesty International oraz innych organizacji pozarządowych. Byłem członkiem małej delegacji społecznej w ONZ podczas ostatnich, ciężkich tygodni negocjacji.
Gdy Traktat stał się faktem, był to moment wielkiej dumy. Byłem dumny, że moi koledzy i koleżanki oraz mała grupa rządów potrafili zrealizować to na arenie światowej. Byłem również dumny z roli, jaką moje państwo odegrało w staraniach, by to się udało. Ostatecznie Kenia była jednym z pierwszych państw, które publicznie zadeklarowały poparcie dla Traktatu o Handlu Bronią i była wśród garstki państw, które były współautorami wstępnej rezolucji ONZ z 2006 roku, rozpoczynającej rozmowy dyplomatyczne, a także współautorem kilku innych rezolucji Zgromadzenia Ogólnego w procesie na forum ONZ, który ostatecznie doprowadził do Traktatu o Handlu Bronią.
Ale duma ustąpiła frustracji i rozpaczy, zbliżonej do bezsilności, którą poczułem, gdy uzbrojeni napastnicy szturmowali mój dom.
Kenijscy liderzy aktywnie pomogli światu doprowadzić do podpisania Traktatu o Handlu Bronią, ale teraz wymigują się od swoich obowiązków. Odkąd Traktat został otwarty do podpisywania (3 czerwca 2013), Kenia na forum ONZ nie zrobiła nic, by go poprzeć – nie jest nawet wśród 118 państw, które go podpisały albo tych 13, które go ratyfikowały*.
Co bardziej niepokoi, Kenia nie jest w tym osamotniona. 43 ze 155 państw, które na forum ONZ dały Traktatowi zielone światło, przez ostatni rok trzymały się z dala od swoich zobowiązań, by wprowadzić go w życie. Większość z tych państw leży na globalnym Południu, a ich regiony są nękane przez wiele aktów zbrojnej przemocy, brutalne niekiedy łamanie praw człowieka oraz aż nazbyt częste konflikty zbrojne.
Traktat o Handlu Bronią stanie się prawnie wiążący, jeśli ratyfikuje go 50 państw. Kenia powinna być liderem i ma wszelkie powody, by go podpisać i ratyfikować. Z powodu braku bezpieczeństwa, jaki odczuwamy w naszych domach i na ulicach, Kenia powinna być wśród państw, które są liderem w tej kwestii. To powinno być przykładem dla innych państw w Afryce i na całym świecie, które cierpią z powodu dużej przemocy zbrojnej, naruszeń praw człowieka oraz zbrodni wojennych popełnianych pod lufą karabinu.
Jeśli społeczności międzynarodowej nie uda się ściśle uregulować międzynarodowego handlu bronią, nasze życia i nasza własność będą w niebezpieczeństwie.
Opowieści takie jak moja, a także setek tysięcy ocalałych ze zbrojnej przemocy, wskazują na realne i obecne zagrożenia międzynarodowego rozpowszechniania się broni ręcznej.
Władze Kenii i innych państw muszą zrobić dużo, aby poradzić sobie z codziennym wpływem tego zjawiska – ograniczyć przestępczość i wzmocnić realne bezpieczeństwo ludzi.
Ale jeśli nie uda nam się zapewnić ścisłej kontroli nad transferami broni, miliony zwykłych ludzi będą cierpieć dalej. Kluczowym jest, by Kenia spełniła swoje zobowiązania, aby zatamować przepływ broni w ręce osób łamiących prawa człowieka, gdziekolwiek oni się znajdują – kenijski rząd musi podpisać, ratyfikować i zacząć wprowadzać w życie Traktat o Handlu Bronią bez żadnych opóźnień.
To do Pana, Panie Prezydencie.
* Po 2 kwietnia 2014 jest już 30 państw, które ratyfikowały Traktat. Tekst Justus Nyang`aya został napisany tuż przed spotkaniem ONZ, kiedy 17 państw UE ogłosiło ratyfikację.
Czytaj więcej:
W oczekiwaniu na realizację obietnic Traktatu o Handlu Bronią (amnesty.org.pl, 2 kwietnia 2014)>>>
Tł. Małgorzata Lamperska