Inaczej jest na południowo-wschodniej granicy UE, szczególnie w Grecji. I to współpracą z tym krajem, gdzie naruszenia praw migrantów i uchodźców są koszmarną codziennością, chwali się polski rząd w opublikowanej niedawno Informacji dla Sejmu i Senatu o udziale RP w pracach UE podczas greckiej prezydencji. Język, którym mówi się tam o kontroli migracji, jest techniczny i bezrefleksyjnie okrutny. Zapewnienia o aktywnym udziale we współpracy na rzecz walki z nielegalną imigracją brzmią jak biurokratyczne slogany, nad którymi można by było przejść do porządku dziennego, gdyby nie dramat rozgrywający się na Morzu Śródziemnym i lądowych granicach w Grecji i Bułgarii. Z Informacji rządu dowiadujemy się jednak niewiele. Tak niewiele, że ciężko, zważywszy na język dokumentu, uwierzyć, że Polska przyczynia się pozytywnie do poprawy stanu przestrzegania praw człowieka na południowej granicy UE. Można byłoby wręcz powiedzieć, że dzieje się przeciwnie.
W doniesieniach prasowych prezes Polskich Linii Oceanicznych, właściciel statku, który brał udział w piątkowej akcji ratowniczej, mówi: „Akcja przebiegła sprawnie, zakończono ją około północy. Uratowano wszystkich uchodźców: 87 mężczyzn i 10 kobiet. Są w dobrym stanie, na szczęście na morzu teraz warunki są dość sprzyjające, nie ma sztormów i temperatury są dość wysokie. To pewnie pozwoliło im przetrwać. Załoga statku dokłada wszelkich starań, aby zapewnić im jak najlepszą opiekę i pomoc”.
Polski kapitan ratował ludzi. Nie myślał pewnie o tych ludziach jak o „nielegalnych”. Jednak tak niestety zdaje się o nich myśleć polski rząd.
Rząd przedstawi informację dla Sejmu i Senatu o udziale RP w pracach UE w pierwszym półroczu 2014 roku podczas czwartkowych obrad Sejmu.