Co dla Ciebie jest ważne w byciu aktywistką?
Zostałam aktywistką, bo chciałam mieć wpływ na to, jak wygląda świat, w którym żyję. Kiedy podejmuję działania, pobudzam w sobie nadzieję na społeczeństwo pełne solidarności, bo widzę je na naszych akcjach – np. na Marszu Równości lub podczas Maratonu Pisania Listów. Pewnie mogłabym robić te rzeczy indywidualnie, ale Amnesty International daje mi cudowne poczucie przynależności do wspólnoty, która podziela moje wartości.
Jaka jest sytuacja aktywistek i aktywistów w Trójmieście?
Jesteśmy grupą trójmiejską, jednak najczęściej działamy w Gdańsku. Jest to wymarzone miasto dla aktywistów. Tak jak i inne organizacje pozarządowe możemy za darmo korzystać ze świetnie wyposażonej przestrzeni Solidarność Codziennie w Europejskim Centrum Solidarności. Trójmiasto ma świetną sieć NGO’sów, które wspólnie prowadzą różnorodne działania, bo razem jesteśmy silniejsi. Prezydent Paweł Adamowicz zawsze wspierał środowiska równościowe, czego dowodem jest chociażby Model na Rzecz Równego Traktowania. Możemy korzystać z grantów proponowanych np. przez urząd miasta lub regionalne centrum wolontariatu.
Angażujesz się też mocno w edukację prawnoczłowieczą. Co w niej dla Ciebie jest najważniejsze?
O ile aktywizm jest w moim odczuciu często działaniem reaktywnym (organizujemy akcje, gdy prawa człowieka są zagrożone), to edukację uważam za sposób na systematyczne budowanie społeczeństwa solidarnościowego, w którym takie protesty nie będą potrzebne.
Lubię obserwować uczestników naszych spotkań, ich emocje i budzące się zaangażowanie. Chętnie słucham ich historii, bo uważam, że indywidualne narracje mają największą siłę poruszania serc. Prowadzone przeze mnie warsztaty pobudzają też mnie samą do działania. Będąc edukatorką, łatwiej mi angażować się w aktywizm.
Co byś powiedziała osobie, która rozważa przystąpienie do Grupy Lokalnej?
Prowadzę Maraton Pisania Listów w szkole, w której pracuję. Gdy moi uczniowie i uczennice pisali listy w sprawie aktywistki Amnesty International prześladowanej w Wenezueli, jeden z nich zapytał mnie, czy gdyby coś zagrażało mi, polskiej aktywistce Amnesty International, to cały świat pisałby listy w mojej sprawie? I z pełnym przekonaniem mogłam odpowiedzieć, że tak.
Przez tę historię chcę powiedzieć, że chociaż aktywiści i aktywistki podejmują działania na rzecz innych nie oczekując niczego w zamian, to działania z Amnesty International ubogacają nas i chronią na różne sposoby.