Poznaj aktywistów i aktywistki grup lokalnych Amnesty International – Marysia Rosińska

“Wierzę, że mam wpływ na to, co się dzieje, i że ode mnie zależy, jak będzie wyglądać świat – nawet jeśli będzie to ten mniejszy świat, mój świat. Ta aktywna postawa przejawia się oczywiście w aktywizmie” – mówi Marysia Rosińska, koordynatorka Grupy Lokalnej Amnesty w Łodzi.


Dlaczego zaangażowałaś się w aktywizm na rzecz praw człowieka?

Na zjeździe aktywistycznymw 2019 roku w Łodzi rysowaliśmy drzewa aktywizm u, z pomocą których próbowaliśmy odpowiedzieć sobie na to pytanie. To ćwiczenie pozostanie w mojej pamięci chyba na zawsze. Wydaje mi się, że pytanie „dlaczego?” powinniśmy stawiać sobie zawsze; gdy podejmujemy każde działanie. Odpowiedzi można podzielić na parę sfer. Dla mnie najważniejszą będzie sfera wartości, która determinuje to, kim jesteśmy i co robimy. Jest swoistym fundamentem nas. Ciężko jest mi odpowiedzieć na to pytanie jednoznacznie, ponieważ wciąż się kształtuję – poszukuję odpowiedzi i one mogą się zmieniać.

Jestem osobą, która stara się mieć aktywną postawę wobec życia. Wierzę, że mam wpływ na to, co się dzieje i że ode mnie zależy, jak będzie wyglądać świat – nawet jeśli będzie to ten mniejszy świat, mój świat. Ta aktywna postawa przejawia się oczywiście w aktywizmie. Nie mogę przejść obok niesprawiedliwości obojętnie, nie mogę znieść bierności. Nie mogę zgodzić się na wszystkie straszliwe rzeczy, które dzieją się na świecie, udając, że ich nie widzę – a właściwie wybierając, że ich nie będę widzieć. Słowa „Lepiej zapalić świeczkę, niż przeklinać ciemność”, które przytoczył założyciel Amnesty International Peter Benenson, są mi bardzo bliskie właśnie dlatego, że nawołują, aby nie być obojętnym. Nie być obojętnym na niesprawiedliwość i krzywdę innych ludzi, którzy są przecież tacy sami, jak my, i nie zasługują na takie traktowanie. Tę myśl przypominam sobie w chwilach zwątpienia, gdy zastanawiam się, po co ja to wszystko robię. Ona od razu stawia mnie na nogi i pokazuje ścieżkę, jaką obrałam. Obojętność jest odrętwieniem, które pozbawia ludzi empatii i wrażliwości.

Czy działasz też w ruchach aktywistycznych, które prowadzą działania w innych obszarach?

Należałam przez jakiś czas do Młodzieżowego Strajku Klimatycznego oraz Queer Amnesty, jednak nigdy nie było to zaangażowanie tak duże, jak w Grupie Lokalnej. Gdybym mogła, brałabym udział w działanich wieluorganizacji, szczególnie tych skupiających się np. na rozwiązaniu kryzysu klimatycznego czy stricte na prawach osób LGBTQI. Niestety po prostu nie da się działać w każdym obszarze. Próbuję znaleźć w tym wszystkim równowagę. Pamiętam, by dbać też o siebie, działam na rzecz praw człowieka, ponieważ postrzegam je jako fundament i widzę, że są powiązane niemalże z każdym innym problemem.

Moim „prywatnym” aktywizmem jest weganizm. Staram się dokonywać świadomych wyborów, z uwzględnieniem tego, jak wpływają na środowisko, oraz podążać za własną moralnością i etyką, która nie pozwala mi na inny styl życia.

Od niedawna koordynujesz Grupę Lokalną Amnesty w Łodzi. Z czym wiąże się pełnienie tej funkcji?

Na ten moment trudno mi jeszcze udzielić odpowiedzi, dlatego że poprzedni koordynator wciąż działa w naszej grupie. Cały czas mogę liczyć na jego wiedzę, doświadczenie i pomoc. Jestem na etapie wdrażania oraz uczenia się, z czym koordynowanie działań się wiąże. Wiem jednak, że jesteśmy grupą i działamy razem – razem myślimy, planujemy i się angażujemy, więc moją rolą nie jest robienie tego wszystkiego samej. To raczej sprawowanie pieczy, pilnowanie, czy wszystko idzie zgodnie z planem, a jeśli nie ma energii, to rozruszanie Grupy. To także trochę niewidocznej „papierkowej roboty”. Myślę, że przekonam się o tym całkowicie w ciągu najbliższych miesięcy.

Co robisz w wolnym czasie, kiedy nie walczysz o prawa człowieka?

Niestety często biorę na siebie zbyt dużo obowiązków i okazuje się, że czasu wolnego właściwie nie mam. Na co dzień uczę się w pierwszej klasie liceum. Sporą częścią mojego życia jest więc nauka – w szkole czy na dodatkowych zajęciach z języka angielskiego. Lubię czuć, że cały czas się kształcę i nie stoję w miejscu. Moją wielką pasją jest jazda konna – mam własnego konia i regularnie trenuję. Jest dla mnie odskocznią od trudów codzienności, choć wiąże się także z odpowiedzialnością i wyrzeczeniami – obcuję z żywą, czującą istotą. W stajni jestem więc około pięć razy w tygodniu, średnio spędzam tam trzy godziny dziennie – to także ogromna część mojego życia. Od niedawna jestem też członkinią sekcji literackiej fundacji GeDaT. Tak naprawdę pierwszy raz postawiłam w stu procentach na siebie. Uczęszczam na spotkania, na których wykorzystuję swoją kreatywność oraz czerpię inspirację od utalentowanych ludzi. Zainteresowanie pisaniem ściśle wiąże się z czytaniem. Ostatnio pochłaniam wiele książek – to takie małe światy, które sama sobie wybieram i mogę się w nich zatracić chociaż na chwilę.

W naprawdę wolnym czasie – ponieważ nie da się ukryć, że powyższe czynności (prócz czytania), wiążą się ze zobowiązaniami – słucham muzyki, oglądam filmy, rozpływam się w poezji Wisławy Szymborskiej i po prostu spędzam czas ze znajomymi. Zdarzy mi się też poćwiczyć jogę czy medytować, by wyciszyć się i trochę odciąć od codziennej gonitwy.


Chcesz dowiedzieć się jak możesz włączyć się w nasze działania? Odwiedź: www.amnesty.org.pl/dzialaj/grupy-lokalne/ i znajdź najbliższą grupę lokalną Amnesty International.