Pióro Nadziei 2013: Rabin odbudowuje palestyński dom

Co robi rabin na Zachodnim Brzegu?
– Buduje palestyński dom… (śmiech). Salim i Arabija, których dom został zburzony, oraz ICAHD (Izraelski Komitet przeciwko Wybu­rzeniom Domów) stanowią dużą część mo­jego życia. Byłem tutaj w styczniu tego roku, kiedy dom został zburzony po raz kolejny. Jego odbudowa to polityczny akt walki z okupacją.
997304
Rabini na rzecz Praw Człowieka to organizacja humanitarna czy polityczna?
– Jesteśmy organizacją humanitarną, choć w politycznym akcie oporu przeciw okupa­cji włączamy się w odbudowę zburzonych palestyńskich domów. Nasza organizacja została założona w 1988 r., w czasie pierw­szej intifady. Wielu rabinów czuło wtedy, że jest to nasz rabinacki, żydowski obowiązek, aby zacząć działać na rzecz praw człowieka w Palestynie. Chcieliśmy uświadomić społeczeństwo izraelskie. Dołączyło do nas wielu innych rabinów – żydowskich ortodok­sów, reformistów, konserwatystów. Jesteśmy jedyną organizacją religijną skupiającą się na prawach człowieka, w której rabini repre­zentujący różne nurty judaizmu współpra­cują ze sobą.
Na czym polega wasza działalność?
– Jednym z naszych celów jest edukacja – pro­wadzimy w armii izraelskiej zajęcia na temat praw człowieka, rozmawiamy ze studenta­mi, poruszamy kwestie społeczne dotyczące sprawiedliwości ekonomicznej, bezrobocia, dostępu do służby zdrowia wewnątrz Izra­ela, ale działamy również w sprawie 45 tzw. nieuznanych palestyńskich wiosek na pusty­ni Negew, których nie znajdziesz na żadnej izraelskiej mapie. Te wioski nie mają dostę­pu do elektryczności, kanalizacji czy wywo­zu śmieci. Działamy również na Terytoriach Okupowanych, skupiając się na sytuacji Beduinów, sprzeciwiamy się wyburzaniu palestyńskich domów, zabiegamy o prawo dostę­pu Palestyńczyków do ziem uprawnych. Jako wolontariusze ochraniamy palestyńskich rol­ników przed atakami osadników. Mamy też zespół prawników prowadzących różne spra­wy sądowe dotyczące zwrotu ziemi zagarnię­tej palestyńskim właścicielom. Obecnie sku­piamy się na wiosce Susja, której grozi wy­burzenie, więc nasi prawnicy reprezentują jej mieszkańców w sądzie.
Czy macie również kontakt z osadnikami izra­elskimi? W jaki sposób oni postrzegają waszą działalność?
– Tak, staramy się z nimi rozmawiać, także z ich rabinami. Gdybyśmy mówili tylko o sprawiedliwości ekonomicznej czy pracow­nikach zagranicznych, prawdopodobnie byli­byśmy w stanie dojść do porozumienia. Nie­którzy bardziej liberalni osadnicy zgadzają się w kwestii praw człowieka w odniesieniu do Palestyńczyków jako do osób indywidualnych, rozmowa kończy się jednak, kiedy zaczynamy poruszać temat praw człowieka w kontekście praw zbiorowych – jak prawo narodu. Zawsze mnie zaskakuje, jak dobrze znają naszą działalność i jak bardzo nas nie lubią. Niestety, w Izraelu panuje symbioza pomiędzy judaizmem a skrajnym nacjonali­zmem, staramy się to zmienić, co jest im bar­dzo nie na rękę.
Opowiadacie się za jakimś konkretnym rozwią­zaniem politycznym?
– Nie jesteśmy organizacją polityczną, nie zaj­mujemy żadnego stanowiska w kwestii gra­nic, rozwiązania jednoczy dwupaństwowego. To po prostu nie jest nasz temat.
Działasz od wielu lat. Czy widzisz jakąś realną zmianę w społeczeństwie izraelskim? Jest szan­sa, aby w wyniku wewnętrznej presji społecznej doszło do zmiany polityki izraelskiej wobec Pale­styńczyków?
– Obecnie wśród izraelskich obrońców praw człowieka toczy się duża debata na ten temat, wielu z nich nie wierzy już w żadną zmianę społeczną i dlatego są przekonani, że musimy liczyć na wsparcie społeczno­ści międzynarodowej. Uważam, że świat ze­wnętrzny ma do odegrania bardzo dużą rolę, ale nie wydaje mi się, aby było to wystarcza­jące. Czy zmiana jest możliwa od wewnątrz? Wierzę, że Izraelczycy i Palestyńczycy mogą żyć razem tutaj. Rok temu byliśmy zaangażo­wani w protesty społeczne, które wybuchły w Izraelu – choć były one kompletnie ode­rwane od tzw. kwestii palestyńskiej. W Jerozolimie do miasteczka namiotowego przyłą­czyła się grupa osób wywodzących się z bar­dzo prawicowego środowiska – protesto­wali przeciwko rządowej polityce mieszka­niowej. Niektórzy z nich, kiedy w styczniu w ciągu jednej nocy władze izraelskie wy­burzyły palestyński dom Beit Arabija oraz sześć domów Beduinów na wzgórzu Anata, przyjechali z nami i pomagali przy odbudo­wie. To przykład na to, że opresja, której do­świadczamy, jest w stanie wpłynąć na zmianę naszych przekonań, gdy zobaczymy ją sami na własne oczy. Dowiedzieli się o wyburze­niach domów, poznali Beduinów. Więc tak, uważam, że zmiana jest możliwa również w samym Izraelu.
Według wielu osób narzędziem, które może wpłynąć na zmianę polityki Izraela, jest kam­pania bds (Bojkotu, Wycofania Inwestycji oraz Sankcji). Czy twoja organizacja popiera bojkot Izraela?
– Jako organizacja nie zajmujemy się tym, nie popieramy BDS. Jako osoba prywatna jestem skłonny poprzeć akcje prowadzące do wyco­fania inwestycji z firm i korporacji odpowie­dzialnych np. za budowanie osiedli izrael­skich. Te pieniądze mogłyby zostać przezna­czone na przykład na zbudowanie czegoś we­wnątrz Izraela. Jako student college’u byłem zaangażowany w popieranie walki z apar­theidem w RPA, a jak wiemy, to właśnie wy­cofanie inwestycji z firm południowoafrykań­skich w dużej mierze doprowadziło do upad­ku apartheidu. Angażowałem się też w kampanię przeciwko wojnie i sankcjom w Iraku, dlatego że sankcje odbijają się na zwykłych ludziach i nie zawsze przekładają się na zmia­nę polityki. Nie można zakładać, że sankcje będą miały takie samo zastosowanie w każ­dym kraju. Wiele osób uważa, że na sku­teczność sankcji w RPA duży wpływ miały też kwestie psychologiczne – Republika Po­łudniowej Afryki bardzo chciała stać się czę­ścią społeczności międzynarodowej i więk­szość kampanii przeciwko apartheidowi do­tyczyła bojkotu wydarzeń sportowych. Ale w Izraelu bojkot może zostać wykorzystany w sposób propagandowy – jako kolejny przy­kład na to, że świat nas nie lubi. Według mnie jedynym sposobem byłoby wycofanie inwe­stycji z firm czerpiących zyski z okupacji.
Co jeszcze może zrobić społeczność międzynaro­dowa, aby działać na rzecz sprawiedliwego po­koju w Izraelu/Palestynie?
– Obecnie mamy do czynienia z paradok­sem. Nie chcemy oczywiście, żeby ludzie byli przeciwko Izraelowi. Ale co mamy na myśli, kiedy mówimy o działaniach proizraelskich? Wiele krajów wspiera Izrael nie­zależnie od wszystkiego – wedle logiki, że co­kolwiek Izrael chce zrobić, musimy to wspierać. Nie pozwalamy swoim przyjaciołom prowadzić pod wpływem alkoholu – podobnie powinno być z Izraelem. Prawdziwe wspar­cie polega na mówieniu o tym, że to, co robi ten kraj, nie jest dobre. A zatem tym, czego potrzebujemy w tej chwili, jest mówienie na przykład o wyburzeniach palestyńskich domów. Świat i społeczność międzynarodo­wa powinny powiedzieć „stop”.
Oryginalnie tekst ukazał się w “Przekroju”,  3 września 2012 r.
Powyższy tekst został nominowany do nagrody dziennikarskiej Amnesty International Pióro Nadziei 2013, na najlepszy tekst prasowy o prawach człowieka.