Dworzec kolejowy w Brześciu prezentuje się bardzo godnie. Jak pisał R. Kapuściński, to klasyka „stalinowskiej architektury pokazowej”, czyli „pompa, złocenia, marmury”. W poczekalni piękne kamienne posadzki, dużo ław z miękkimi siedziskami. Jest dostatecznie dużo miejsca, by dzieci koczujące na dworcu miały się gdzie bawić z wolontariuszami albo uczyć w zorganizowanej przez Marinę Hulię dworcowej „demokratycznej szkole na uchodźstwie”. Gorzej jest w nocy, gdy z tych ław, śpiąc, co jakiś czas spadają na kamienną posadzkę. Ponoć ochrona dworca nie pozwala spać na leżąco. (Dzieci z Dworca Brześć: więcej tutaj).
Już teraz na samym dworcu nie jest ich tak wiele jak latem – raptem kilkadziesiąt osób. Rodzinom czekającym w Brześciu na kolejną szansę wjazdu do Polski kończą się pieniądze, kończy się okres trzech miesięcy, przez który jako obywatele Federacji Rosyjskiej mogą legalnie przebywać w Białorusi. Poza tym przyszła zima i coraz trudniej jest wytrwać na dworcu, zwłaszcza gdy nie ma się ciepłych butów.
A jednak z Czeczenii wciąż przyjeżdżają kolejne rodziny. Spotkaliśmy ludzi, którzy przyjechali w ubiegłym tygodniu i dopiero zapoznają się z procedurą przekroczenia białorusko-polskiej granicy. Wiadomo, że trzeba mieć bilet na poranny pociąg do Terespola odjeżdżający o 6.48 (ponoć na pozostałe pociągi Czeczeni nie dostaną biletów), trzeba też wsiąść do wagonu nr 3 (do pierwszych dwóch Białorusini wpuszczają tylko „legalnych”, czyli tych z wizami). Najwięcej jednak można się dowiedzieć około 14-tej, kiedy z polskiej strony wraca poranny pociąg z osobami, których tego dnia (najczęściej już kolejny raz) nie przepuszczono przez granicę.
W poczekalni czeka już sporo osób – nigdy nie wiadomo czy i komu akurat dzisiaj udało się wjechać do Polski, czekają więc krewni tych, którzy dziś próbowali i ci co mają jechać kolejnego dnia. W miarę pojawiania się w poczekalni ludzi – znów te same twarze co rano, te same biegające dzieci, te same walizki – rozchodzą się informacje. Przepuścili dziś trzy rodziny! I jedną samotną kobietę z dwójką dzieci. Łącznie ze 20 osób. Koło nas cieszy się jakaś kobieta – mówi, że przeszli jej krewni – rodzina z trójką dzieci – dziś próbowali 46 raz i wreszcie się udało! Widzimy starszego pana w futrzanej czapce, którego zapamiętałyśmy z poprzedniego dnia – on i jego rodzina niestety nie przeszli – dziś byli na granicy 61 raz. Są zrezygnowani. Nie wiedzą kiedy spróbują kolejny raz.
Oni [strażnicy] nic nie mówią, nie słuchają, nie sprawdzają. Po prostu odłożyli paszport i mówią proszę dalej, kolejna osoba.
– mówi nam jedna z kobiet, która wraz z trójką dzieci, próbowała już 5 raz. Uważa, że jedyną szansą na przekroczenie granicy jest posiadanie wizy.
Nie jeździ się codziennie – to kwestia pieniędzy, czasem choroby, czasem zwykłego wyczerpania. Na kolejny raz trzeba zebrać siły i środki. Jednak ludzie wciąż próbują, bo nigdy nie widomo czy akurat tego dnia nie zdarzy się cud/przypadek/szczęśliwy dzień i „zadziała” ta sama historia, którą opowiadali kilkanaście lub kilkadziesiąt razy.
Z dworcowych rozmów wynika, że w Brześciu mieszka obecnie około tysiąc osób, przede wszystkim z Czeczenii. Większość stara się wynająć mieszkanie „na mieście”, na dworcu pozostali ci, którzy nie mają już pieniędzy. Gdy pojawiają się przedstawiciele organizacji pozarządowych stopniowo gromadzi się wokół nich wianuszek osób – każdy chce opowiedzieć swoją historię, poprosić o pomoc, dowiedzieć się co ma zrobić, by uzyskać zgodę na wjazd do Polski. Pokazują zdjęcia, dokumenty, proszą o pomoc w spisaniu ich historii, dzwonią do dzieci, które czekają na nich „po drugiej stronie”.
Prześladowania mogą dotknąć każdego, kto walczy przeciwko Rosji i przeciwko Czeczenom, którzy popierają Rosję. Osoby związane z bojownikami są prześladowane.
Mówią, że szukają w Polsce bezpieczeństwa, leczenia dla dzieci, że chcą połączyć się z rodziną. Opowiadają o napiętej sytuacji politycznej w Czeczenii, o prześladowaniach. Niektórzy wprost mówią o torturach i groźbach, których doświadczyli i przed którymi uciekają, o strachu o siebie i swoją rodzinę, i o tym, że nie czują się w Czeczenii, Rosji i na Białorusi bezpieczni. Twierdzą, że próbując wjechać do Polski za każdym razem mówią to samo, jednak nigdy nie wiedzą, czy i kiedy ich historia zostanie usłyszana i zinterpretowana przez Straż Graniczną w sposób, który otworzy im drzwi do bezpieczeństwa.
Agnieszka Dąbrowiecka, Ekspertka ds. monitoringu praw człowieka i Aleksandra Górecka, koordynatorka kampanii
Zgodnie z prawem, osobie deklarującej na polskiej granicy, że jest w swoim kraju prześladowana, że szuka w Polsce bezpieczeństwa, powinno się umożliwić – już na granicy – złożenie wniosku o ochronę międzynarodową, by następnie w czasie przesłuchania przez pracownika Urzędu ds. Cudzoziemców mogła opowiedzieć o prześladowaniach, których doświadczyła w kraju pochodzenia.
Niedopuszczanie do złożenia wniosku o ochronę jest niezgodne z prawem i może skutkować powrotem do kraju, w którym osoba będzie narażona na prześladowania.
Wzywamy polskie Ministerstwo Spraw Wewnętrznych i Administracji do zapewnienia dostępu do sprawiedliwych procedur azylowych osobom ubiegającym się o ochronę międzynarodową na granicach Polski.
Weź udział w Maratonie Pisania Listów i napisz list do Ministra Spraw Wewnętrznych i Administracji.