W piątek 10 stycznia odbyła się druga rozprawa w sprawie wysiedlenia społeczności Romów rumuńskich z nieformalnego obozowiska we Wrocławiu. Amnesty International od lat dokumentuje wysiedlenia romskich rodzin w różnych państwach europejskich i ich walkę o sprawiedliwość, która coraz częściej kończy się wygraną. Czego wrocławski sąd i władze miasta mógłby się od swoich zagranicznych odpowiedników nauczyć?
Weronika Rokicka, koordynatorka kampanii Amnesty International
Druga rozprawa we Wrocławiu zbiegła się z dobrą wiadomością, która napłynęła do nas z Rumunii – tamtejszy sąd uznał, po trzech latach walki, że wysiedlenie społeczności romskiej z centrum miasta Kluż Napoka i przeniesienie rodzin na przedmieście, w okolice wysypiska śmieci, było nielegalne. Wcześniej Sąd Najwyższy orzekł już, że działanie władz miasta było przejawem dyskryminacji. O ile pierwszy wyrok nakładał karę finansową na miasto, o tyle drugi, ten sprzed kilku dni, nakazuje wypłatę zadośćuczynienia za to, co się stało, i zapewnienie rodzinom godnych warunków mieszkaniowych.Claudię Gretę, która przeszła długą drogę od zwykłej obywatelki rumuńskiej romskiego pochodzenia, przez ofiarę wysiedleniowej traumy, po aktywistkę, spotkałam trzykrotnie. Ostatnio, kiedy już było wiadomo, że władze miasta szykują dla nich mieszkania (być może spodziewając się wyroku w sprawie). Powiedziała wtedy: „A czy nie byłoby najlepiej, gdyby to się w ogóle nie stało?”. Mówiła o wydarzeniach sprzed trzech lat, które skazały jej rodzinę na koszmar utraty domu i ciężkiego układania sobie życia na nowo. Sprawiedliwość jest bowiem w sprawach dotyczących przymusowych wysiedleń zawsze gorzkim zwycięstwem. Ze stygmatem bycia potraktowaną przed władze jak człowiek niższej kategorii będzie musiała zmagać się do końca życia.
Myślałam o Claudii, obserwując piątkową rozprawę we Wrocławiu. Jej społeczność, podobnie jak mieszkańcy obozowiska przy ulicy Kamieńskiego, była bohaterem Maratonem Pisania Listów AI, i otrzymała setki listów wsparcia w walce o prawo do mieszkania, do bezpieczeństwa i życia wolnego od dyskryminacji – walce, którą ostatecznie wygrali. I jeśli czegoś uczy jej historia, to właśnie tego, że po przymusowym wysiedleniu jest już zawsze za późno. Że powinniśmy zrobić wszystko, żeby spróbować albo je zatrzymać, albo przynajmniej zaplanować przesiedlenie w zgodzie ze standardami, a tym samym jak najmniej bolesne, poprzedzone konsultacjami i rzeczywistymi propozycjami zmian. Chciałabym, żeby Claudia mogła opowiedzieć swoją historię władzom Wrocławia. Chciałabym, żeby mieli świadomość, że jeśli teraz nie wysłuchają Romów z Kamieńskiego, już zawsze będzie za późno.