Wschodnia Ukraina: Cywile giną w zaogniającym się konflikcie

– Używanie przez separatystów gęsto zaludnionych obszarów w Doniecku i w Gorłówce do rozpoczynania ataków i prowadzony przez ukraińskie oddziały ostrzał w odpowiedzi na te ataki sprawia, że życie cywilów znajduje się w niebezpieczeństwie – zauważa Aleksandra Zielińska, koordynatorka kampanii Amnesty International Polska.
– Siły prorosyjskich separatystów muszą zaprzestać prowadzenia ataków z gęsto zaludnionych obszarów, a siły ukraińskie nie mogą dalej prowadzić nieprecyzyjnych ataków, które narażają życie cywilów na niebezpieczeństwo. To naruszenia prawa wojny, za które cywile płacą własnym życiem.
18 stycznia ukraińskie siły zbrojne otrzymały rozkaz otwarcia ciężkiego ognia w stronę prorosyjskich separatystów we wschodniej Ukrainie w akcji mającej na celu przejęcie pełnej kontroli nad donieckim lotniskiem i okolicznymi terenami, o które toczą się walki. Nastąpiło to po wcześniejszym ultimatum prorosyjskich sił wzywających do opuszczenia lotniska i następującej po nim otwartej ofensywy przeciwko znajdującym się na nim ukraińskim pozycjom.
Opublikowane w Internecie przez użytkowników z Doniecka filmy pokazują separatystów odpalających salwy z wyrzutni “Grad” znajdujących się 18 stycznia rano w mieszkalnej dzielnicy.
Mieszkańcy kontrolowanej przez separatystów Garłówki (40 km na północny wschód od Doniecka) poinformowali Amnesty International o podobnych przypadkach odpalania rakiet z centrum miasta. Krótko po jednym z takich przypadków ukraińskie siły odpowiedziały ogniem artyleryjskim, zabijając co najmniej dwóch cywilów.
Według dwóch wysokich rangą przedstawicieli lokalnych władz dwaj bracia, mający 7 i 16 lat, zginęli 18 stycznia po tym jak ich dom w Wuhłehirśku (kontrolowanym przez ukraińskie siły mieście położonym ok. 60 km na północny wschód od Doniecka) został bezpośrednio trafiony. W tym samym ataku ranna została 8-letnia dziewczynka. Na skutek obrażeń w szpitalu musiano jej amputować nogę.
Trzy osoby, w tym ojciec i jego nastoletni syn, zginęły w poniedziałek rano (19 stycznia) w kontrolowanym przez Ukrainę Debalcewe (ważny węzeł kolejowy) po ostrzale sił separatystów. Podczas ataku rannych zostało 10 osób.
Eskalacja walk następuje po ostrzelaniu przez artylerię 13 stycznia niedaleko Wołnowachy autobusu. Na skutek ostrzału zginęło 12 cywilów, a rannych zostało 16 kolejnych.
– Tragiczny atak na Wołnowachę jest makabrycznym przypomnieniem ceny, jaką płaci ludność cywilna, gdy podczas konfliktów zbrojnych odrzuca się międzynarodowe prawo humanitarne. Chociaż dostępne dowody zdecydowanie wskazują na odpowiedzialność separatystów za wystrzelenie rakiety, która zabiła pasażerów autobusu niedaleko Wołnowachy, żadna ze stron nie robi wszystkiego, co jest konieczne do ochrony ludności cywilnej – zauważa Aleksandra Zielińska.
Wykorzystywanie zaludnionych terenów do przeprowadzania operacji wojskowych i używanie nieprecyzyjnej wybuchowej broni w sąsiedztwie cywilów powiela powtarzalny wzór, który Amnesty International opisała już podczas wrześniowej misji we wschodniej Ukrainie.
Amnesty International ponawia swój apel o pilne zbadanie wszystkich incydentów z udziałem ofiar śmiertelnych wśród ludności cywilnej, ponieważ mogą stanowić naruszenia międzynarodowego prawa humanitarnego. Prawo to zabrania ataków skierowanych w cywilów i cywilne obiekty oraz atakowania w obszarach cywilnych, które nie mogą być wprost uznane za obiekty wojskowe. Obie strony konfliktu złamały ten zakaz przez używanie moździerzy i nieprecyzyjnych rakiet w gęsto zaludnionych obszarach cywilnych.
Poprzez lokowanie wojsk, uzbrojenia i innych celów militarnych w obszarach mieszkalnych separatyści i siły rządowe nie podejmują wszystkich możliwych środków ostrożności w celu ochrony ludności cywilnej, narażając ją z pogwałceniem praw wojny.
We wrześniu 2014 roku ogłoszono wstrzymanie ognia na wschodzie Ukrainy, ale zginęło już ponad 1400 osób, w tym wielu cywilów, od czasu gdy obie strony coraz częściej zaczęły odpowiadać na ataki przeciwnika odwetem. W sumie od rozpoczęcia konfliktu zginęło prawie 5000 osób.