Andrej Sannikau obecnie przebywa w kolonii karnej Witba 3. Każdy może wysłać białoruskiemu opozycjoniście życzenia na adres:
211300, Vitebskaya obl., Vitsbski r-n, Vitba, IK -3, Sannikov Andrei Olegovich
Prosimy o wyrażanie solidarności i słów wsparcia w języku ojczystym, białoruskim, rosyjskim lub angielskim.
Białoruscy działacze, przyjaciele i rodzina Andreja Sannikaua zorganizują dla niego w dzień jego urodzin happeningi w kilku miastach Europy, m. in.: w Brukseli, Londynie, Kijowie, Paryżu, Wilnie i Warszawie.
W Warszawie happening odbędzie się o g. 18.00 pod bramą Uniwersytetu Warszawskiego.
Ostatnie wieści o sytuacji b. kandydata na prezydenta są bardzo dramatyczne. Andrej Sannikau 14 maja 2011 roku został skazany na 5 lat więzienia za udział w pokojowej demonstracji powyborczej w Mińsku w grudniu 2010. Otrzymał zgodę na widzenie z adwokatem 20 stycznia 2012 r., natomiast jego żona Iryna Khalip mogła go odwiedzić 24 stycznia 2012. Było to pierwsze spotkanie z żoną od 3 miesięcy. Powiedział jej, że był torturowany i obawia się o swoje życie.
Na konferencji prasowej zorganizowanej 25 stycznia, Iryna powiedziała, że Andrej wyglądał źle i był wychudzony. Dodała też, że mąż powiedział jej, że “tortury zaczęły się” od września. Na koniec spotkania, powiedziała że Andrej trzymał kartkę papieru z napisem: “To jest sprawa życia i śmierci. Mogą mnie zabić w każdym momencie”.
Andrej Sannikau siedzi w więzieniu pomimo podpisania w listopadzie 2011 listu lojalnościowego wobec prezydenta Aleksandra Łukaszenki. Podpisanie listu zostało najprawdopodobniej wymuszone na nim torturami. Wiele razy był również przenoszony z jednej kolonii karnej do drugiej, co też uznać można za formę wywarcia na nim presji.
Dlatego tak ważne są każde słowa wsparcia dla Andreja Sannikaua.
Na stronie amnesty.org.pl można również sprawdzić jak wysłać list do władz Białorusi w obronie Andreja Sannikaua.
Na stronie listnabialorus.pl można natomiast wysłać list elektronicznie w obronie wszystkich więźniów sumienia do prezydenta Aleksandra Łukaszenki.
